Spacer w deszczową pogodę? W sumie, czemu nie. W taki dzień przynajmniej czuć powietrze i ma się czym oddychać. Upały przeminęły, ale nie należą jeszcze do przeszłości. Wręcz przeciwnie, niedługo środek lata. Jeszcze życie młode, zdążę się nim nacieszyć... sama. W przypływie żalu, czułam, że źle zrobiłam rozdzielając się z Midway. Nie wiem gdzie jest a tym bardziej co robi. Czy by żałowała, gdyby się dowiedziała, że nie jestem już ze Slayer'em? Czy by stanęła po jego stronie...? Nie ma co patrzeć, jak czegoś lub tu kogoś nie ma. Trzeba żyć dalej, niestety.
Nagle dostrzegłam, ku uldze klacz, nie ogiera. Miała siwą sierść i wyraźnie zaciekawione spojrzenie. Z oczu wyczytałam, że jest to klacz zabawna, otwarta, nie bojąca się innych. Może dlatego postanowiłam się z nią przywitać.
-Cześć - zawołałam uprzejmie, siląc się na uśmiech
Uniosła głowę i przekrzywiając ją spojrzała na mnie. Po chwili odpowiedziała dość żywym tonem:
-Hej!
-Jestem Scolle, a ty? - zagadnęłam ją
Jennifer?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz