CD opowiadania Tyriona
Wbiłam w niego niedowierzające spojrzenie. Nawet od najbardziej zaufanej mi osoby nie liczyłam na taką szczerość. Zrobiło mi się strasznie głupio. Do osoby, która jest taka miła dla mnie ja mam do niej stałe wąty.
- Wiesz... ja nie wiedziałam. Przepraszam. Od dłuższego czasu patrzę tylko jednostronnie. Ale moje życie jest... ruiną. Gdybyś był w mojej skórze, zastanawiające jest czy byś w ogóle mógł wyjść z domu. Moje życie przypomina scenerię prosto z wariatkowa. - powiedziałam i postanowiłam go zanudzić moją historią - Nosiłam kiedyś imię Misaco. Gdy miałam kilka tygodni zostałam znaleziona przez Rosę, alfę mojego poprzedniego stada i byłą partnerkę Dęblina. Przygarnęła mnie do stada, lecz i tak byłam niechcianą "sierotką Marysią". W końcu zostałam zaadoptowana przez Meggie i Harmidera, którym później urodziła się dwójka źrebaków, After i Aramis. Jeśli to istotne to Aramis przyjaźnił się wtedy z Rossą. - dodałam przelotnie. - To był jeden z nielicznych pięknych dni w moim życiu. Później znów ponowiła się wojna, z naszymi dawnymi wrogami, Stadem Czarnych Grzyw. Coś zaczęło się sypać. Naturalnie wygraliśmy, stado pozornie wróciło do pełnych obrotów. Jednak w końcu Dęblin i kilka innych koni ze stada zostało porwane przez niedobitki Czarnych. Rosa sama nie dawała sobie ze wszystkim rady, i dlatego Stado Błękitnego Księżyca upadło, mój ojciec zginął, Aramis pewnie także, a After rozpłynęła się w powietrzu i słuchu po niej nie ma. Została tylko Meggie, z którą i tak się wtedy rozstałam. Byłam znów sama. Moje drogi zawitały do Mysterious Valley, jednak utraciłam sens życia i postanowiłam go odnaleźć. Odeszłam i spotkałam pewną starą szamankę, która - jak się okazało - była członkinią mojego pierwszego stada i opowiedziałam mi historię o nim, co się wydarzyło gdy byłam tylko nie świadomym źrebakiem. Wracając od niej, postanowiłam powrócić tu, do Mysterious Valley, ale i zmienić imię, które zbyt bardzo kojarzyło się ze wspomnieniami. Wtedy poznałam Castiela, zaprzyjaźniliśmy się, a później to przerodziło się w miłość, jednak po jakimś czasie on odszedł, a ja straciłam ponownie kogoś bliskiego, bo mama, która dołączyła do tego stada, nie odzywa się, prawie w ogóle nie wychodzi z domu. - zakończyłam i spostrzegłam, że poniosło mnie i wyśpiewałam mu wszystko co do najmniejszego szczegółu - Wybacz i za to, że musiałeś tego słuchać. Nie chciałam cię tym obarczać. - spuściłam głowę.
(Tyrion?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz