Spacerowałam, zaciekawiona okolicą. Od chwili, gdy się pojawiłam na tym terenie wyczuwałam magię, nawet w powietrzu, jakim tak naiwnie oddychałam. Oddychać naiwnie, licząc, że będzie lepiej. Wierutne kłamstwo, powtarzane przez wszystkich. Liczenie, że następny dzień będzie lepszy.
Taa! Dobre mi sobie. Każdy wie, że życie jest przewrotne. Może być dobrze a po chwili wszystko się sypnie. Znam uczucie zawodu aż za dobrze. Może dlatego, boję się innym ufać.
-Dzień dobry. - usłyszałam za sobą zmęczony życiem głos.
Odwróciłam się. Dostrzegłam siwą klacz.
-Witaj - przywitałam ją, z nieśmiałością w głosie - Przede mną stała klacz, która nie wydawała się być stara. Wręcz przeciwnie; nie była całkowicie siwa. To raczej na szarej sierści widać było przebłyski białego.
-Kim jesteś i czego tu szukasz? - spytała
-Schronienia, a nazywam się Veie. - dodałam nieśmiało
Havana, dokończysz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz