sobota, 3 maja 2014

Od Slayer'a

Mijały godziny, dni, miesiące... Wszystkie mijały mi i Scolle szybko i sprawnie, każda sekunda otaczana była przez nas miłością. Rano wychodziliśmy na spacer, później ścigaliśmy się jak dwa małe źrebaki zaś wieczorem czas spędzaliśmy w jaskini, gadając i śmiejąc się. Życie stało się piękne, jeszcze piękniejsze niż dotychczas.
Jednak ostatnio zacząłem zauważać, że Scolle zaczęła się jakby oszczędzać. Biegła wolno, często brakowało jej sił i czuła się słabo. Trochę też przytyła. Jeden pomysł odnośnie dlaczego tak jest wpadł mi do głowy, jednak byłby dla mnie tak miły, że aż nie do pomyślenia.
Gdy ją spotkałem dzisiaj przypatrywałem się jej co chwila.
-O co chodzi Slayer? - spytała, wymuszając uśmiech. Nie była taka jak dawniej.
-To raczej, o co tobie chodzi, moja droga - szepnąłem, nie odrywając od niej wzroku - Wszystko dobrze?
-Tak, a co ma być? - znowu się spytała
W tym samym momencie zemdlała. Przerażony, natychmiast pobiegłem, niosąc ukochaną Scolle na grzbiecie, po Arhuka, jednego z naszych medyków. Siedział w swojej jaskini. Szybko wytłumaczyłem mu co się stało. Obiecał, że gdy tylko Scolle się obudzi niezwłocznie ją przebada.
Minęło trochę czasu, gdy Arhuko rzekł:
-Zaczyna się budzić. - wskazał na Scolle, która zdążyła właśnie otworzyć oko.

Scolle?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz