Słońce powoli zachodziło, jednak ja dalej spokojnie sobie galopowałam po
terenach, zachowując odpowiednią prędkość. Z uśmiechem na pysku
rozglądałam się co jakiś czas. Konie mijały mnie powoli wracając do
jaskiń. W końcu zostałam jednym z niewielu członków, którzy jeszcze nie
spali, już nikogo nie mijałam. W pewnym momencie gdzieś z boku mignęła
mi kolorowa plama, więc odwróciłam w jej kierunku pysk, nie zwalniając
tempa. Okazało się, że był to ptak, jednak gdy wzrok ponownie
skierowałam na ścieżkę, przede mną wyrosła sylwetka konia. Natychmiast
skręciłam, ryjąc w ziemi głębokie ślady. Usłyszałam parsknięcie.
- Przepraszam, troszkę się zagapiłam - uśmiechnęłam się - Ty jesteś Souffle, nie?
- Raczej tak... - odwzajemnił uśmiech - Pride?
- Tak, co ty robisz tak późno? - zaśmiałam się
- A ty? - spytał szarmancko
- Spytałam się jako pierwsza - podniosłam brew
(Souffle? XD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz