Dzisiaj obudziłam się dość późno. Było chyba południe. Wstałam i
niechętnie wyszłam z jaskini. Słońce grzało jak nigdy dotąd. Promienie
słoneczne nagrzewały moje ciało. Spuściłam głowę. Nagle doszłam do
wodopoju. Mówiąc doszłam miałam na myśli ,że do niego weszłam. Jaka ze
mnie gapa! Jak się zorientowałam? To proste. Szłam ze spuszczoną głową.
Weszłam do wody poczułam jak zimna ciecz odpręża moje mięśnie. Szybko
wyszłam z wody. Nagle dojrzałam coś małego i łaciatego za mną.
~Czy to kroffa?!~ spytałam się sama siebie w myślach.
Spojrzałam na małe coś. To był łaciaty źrebak.
- Cześć jestem Rossa. - powiedziałam.
Konik na mnie spojrzał.
- Ja jestem Laurel. - powiedział niemal szeptem.
Uśmiechnęłam się do niej.
- Co tu robisz? - spytałam małą Laurel.
<Laurel?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz