wtorek, 6 maja 2014

Od Damaskusa

CD Jennifer

Klacz nieufnie do mnie podpłynęła, zadzierając głowę najwyżej, jak tylko się dało. Widać było, że w wodzie nie czuje się zbyt pewnie.
-Coś taka spięta?-spytałem z uśmiechem, kiedy już znalazła się tuż przy mnie.
Skrzywiła się lekko, jednak z owego grymasu łatwo dało się doszukać żelaznej dumy.
-Wcale nie jestem spięta...-zaprzeczyła, jednak jej wzrok mówił całkiem co innego.
-Dobra, chodź. Zawrócimy i podpłyniemy kawałek do brzegu.-zaproponowałem łagodnym głosem.
Nawet nie próbowała odmawiać, tak więc po krótkiej walce z falami mogliśmy już swobodnie dotykać gruntu kopytami. W tym momencie stanąłem dęba i uderzyłem w wodę, posyłając na Jenny małe tsunami.
-Ej!-krzyknęła, oburzona. -Pilnuj się lepiej, bo oddam!-zagroziła mi.
Roześmiałem się.
-Próbuj!-rzuciłem i zacząłem uciekać, rozchlapując wokół siebie fontanny wody. Klacz ruszyła w pogoń za mną. W wodzie bieg zawsze jest męczący, toteż i ten nie należał do łatwych. Już po zaledwie kilkudziesięciu metrach gwałtownie się zatrzymałem i równie gwałtownie zawróciłem. Jenny biegła tuż za mną, więc omal przez to na mnie nie wpadła. Zdążyła się zatrzymać, jednak nasze pyski niemal się przy tym zetknęły. Niewiele myśląc, pocałowałem ją. Oderwała się ode mnie, całkowicie zdezorientowana, ja jednak tylko uśmiechnąłem się łobuzersko, nawet nie próbując udawać skruchy.

Jenny? ;d

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz