CD Javier`a
- Jeśli ci to przeszkadza, to mogę stąd odejść - fuknęłam w jego kierunku.
Gniady ogier tylko lekko podniósł wzrok i posłał mi beznamiętne spojrzenie zmęczonego życiem konia.
Nie miałam ochoty na takie stanie i mierzenie się wzrokiem. Potrząsnęłam głową i weszłam do lasu odprowadzona jego wzrokiem.
Bez wątpienia był inny niż ogiery, które poznałam do tej pory. Nie będę się rozwodzić nad tym, jaki jest; przecież w ogóle go nie znam.
Zdziwiła mnie jednak własna reakcja. Może wynikała ze zmęczenia po podróży? Nie miałam nastroju na żadnego rodzaju kłótnie.
***
Od samego grad bezlitośnie uderzał w mokrą od wcześniejszej ulewy ziemię.
Twarde kulki lodu łamały mniejsze gałęzie drzew, krzaki i nie pozwalały wyjść nie tylko koniom; ptaki, jelenie, sarny, zające i cała reszta leśnych zwierząt także nie wychodziła tego dnia na polanę.
Położyłam głowę przy wejściu do jaskini i obserwowałam chaos, jaki wywoła grad i wichura.
Wiatr nie miał litości. Co chwila atakował nawet większe drzewa i zmuszał je do pokłonu przygwożdżając ich gałęzie do ziemi. Grad, jakby działa z nim w spółce, zdawał się dobijać leżące rośliny.
Dziwiło mnie tylko, że obu tym zjawiskom burza. Chodź niebo było wręcz czarne, milczało.
***
Kiedy się obudziłam, słońce nieśmiało przebijało się przez czarne, gęste chmury. Wstałam i wyszłam na dwór.
Trawa wciąż uginała się od ciężaru kropel deszczu; drzewa lekko kołysały wyższymi partiami gałęzi.
Postanowiłam zwiedzić tereny Misteriosu Velley. Samotne spacery to coś, co naprawdę lubiłam. Niestety - czy też stety - po kilku minutach natknęłam się na ciemną sylwetkę. Był to ogier, którego spotkałam wczoraj.
Gniady obrócił się i zmierzył mnie wzorkiem. Skuliłam uszy i spojrzałam na niego spode łba.
< Javier? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz