Ponieważ Kiara nie reagowała na moje krzyki, napiąłem mięśnie i zdwoiłem wysiłek.
Bez większego problemu dogoniłem pędzącą klacz i zagrodziłem jej drogę, przez co omal na mnie nie wpadła.
- No, no, nie ładnie! - pokręciłem głową z dezaprobatą.
Kiara wlepiła we mnie pytające spojrzenie. Przez chwile wpatrywała się we mnie próbując odgadnąć, co mam na myśli, jednak po chwili zrezygnowała.
- Co..."nie ładnie"? - spytała.
- Nie sądzisz, że taki falstart jest zwyczajnie nie fair? Że nie wspomnę o tym, w jakim stylu...
Klacz wbiła wzrok w ziemię, i wymruczała jakąś odpowiedź. Ponownie pokręciłem głową, jednak na chyliłem się i spojrzałem jej w oczy.
- Nie biegamy dziś. Nie kuś losu, bo chodź rany na nodze nie widać, to możesz ją szybko odczuć przy najmniejszej przewrotce. Proponuję spacer.
Moja towarzyszka uniosła głowę i entuzjastycznie nią pokiwała. Szliśmy przed siebie, nie zważając na to, gdzie właściwie idziemy.
Kiedy dotarliśmy do Alei Róż, uśmiechnąłem się do siebie. Miejsce, które zwiedziliśmy pierwszego dnia, wyglądało teraz jeszcze lepiej niż za pierwszym razem.
Schyliłem się i chwile szukałem odpowiedniego kwiatu. Kiedy wreszcie znalazłem odpowiedni, wplotłem go w grzywę Kiary. Błękitna kamelia doskonale prezentowała się pośród czarnej grzywie klaczy.
***
Gdy zrozumiałam że Green włożył mi kamelię w grzywę lekko się zarumieniłam. Podniosłam lekko wzrok patrząc na niego... Patrzył na mnie i lekko się uśmiechał.
- Em... To było nasze pierwsze miejsce które razem zwiedziliśmy.. - powiedziałam nieśmiało.
Ogier zaliczył wszystkie moje testy na sześć ! Nie wiedziałam co dalej... Ogier nagle wyrwał mnie z rozmyśleń..
-To co? Przejdziemy się? - powiedział i się uśmiechnął.
Dobrze wiedział że uwielbiam spacerować po Alei Róż... Uśmiechnęłam się pod nosem... Lekko się w niego wtuliłam i poszłam na przód. Ogier uśmiechnął się pod nosem i również ruszył... Był bardzo czuły i inteligentny co mnie bardzo cieszyło bo takiego ogiera szukałam... i jeszcze te jego wybryki... Wszędzie były piękne kwiaty... Co róż przystawałam by jakiegoś powąchać... To miejsce było ładniejsze z dnia na dzień kiedy tu przychodziłam z Greenem. Nagle ogier się do mnie odezwał:
***
- Co taka zamyślona? - spytałem.
Kiara pokręciła powoli głową na znak, że to nic ważnego i kontynuowała rozmyślania.
Alejka, którą szliśmy zdawała się ciągnąć w nieskończoność.
Co ciekawe, pierwszy odcinek zdobiły kwiaty błękitne. Drugi zaś czerwone, czwarty - białe.
Dochodziliśmy właśnie do kolejnego, piątego odcinka pełnego fioletowych roślin, kiedy moja towarzyszka zatrzymała się i wbiła we mnie wzrok.
- Właściwie, to mam pytanie...-mruknęła nieśmiało.
***
Ogier spojrzał na mnie pytająco po czym jednak spytał o co mi chodzi...
- O co chodzi? - zapytał spokojni i miło.
- No...Bo... Wiesz... Em... - nie wiedziałam jak to ująć ! Ogier na mnie cały czas patrzył oczekując odpowiedzi... ale gdy zobaczył jak się mieszałam ponowił pytanie jeszcze spokojniejszym głosem i wpatrywał się we mnie:
- Kiara ! O co chodzi? - spytał ponownie. Ja popatrzyłam się mu w oczy lecz szybko odwróciłam głowę... Po głowie zaczęły mi krążyć pytania... Czy ja wariuję? Czy dobrze robię że chcę się go o to spytać? Co ja mam zrobić? A co jeśli mnie wyśmieje? Albo stanie się coś gorszego? Przez moich rodziców nie wiedziałam jak rozmawiać z ogierami... Czemu mnie od nich odcinali? Teraz nie wiem jak mam postępować... zachowuję się jak jakaś sierota! Spojrzałam jeszcze raz na ogiera który czekał cierpliwie aż pozbieram myśli aż w końcu zapytałam:
- Green... Czy ty coś do mnie czujesz? - zapytałam i wbijam wzrok w ziemię bojąc sie jego reakcji...
***
Spojrzałem badawczo w oczy Kiary. Nie wyrażały nic szczególnego, poza...
- Dlaczego pytasz? - spytałem z nieco łobuzerskim uśmieszkiem, którego klacz nie zauważyła.
- Ech...to głupie...- próbowała się wycofać nie podnosząc wzroku. - Zapomnijmy, że coś mówiłam...
Spuściłem głowę i spojrzałem w jej duże, brązowe oczy.
- Odpowiedź proszę...
***
Spojrzałam w oczy ogierowi... Patrzył się w moje oczy i dopiero w tedy zobaczyłam jego łobuzerski uśmiech... Uśmiechnęłam się lekko pod nosem. Przez chwilę zapomniałam że w ogóle spytałam o to Greena...Jednak gdy dłużej patrzyłam się na ten jego uśmiech to coraz bardziej mnie rozbrajał... W końcu podniosłam lekko łeb i powiedziałam:
- A jak myślisz? - powiedziałam i nieśmiało się uśmiechnęłam... - Kocham Cię wariacie :3
***
"Miłość" jaką darzyłem klacze z tamtego stada była inna niż ta, którą czułem do Kiary. Zbliżyłem się do niej na tyle, by nasze głowy się stykały. Można powiedzieć, że był to pewien rodzaj przytulenia.
- Kiaro...Nie jestem typem ogiera, który wiąże się z jedną klaczą. Wiem, że gdzieś na świecie jest klacz, która prawdopodobnie jest mi pisana i która być może zostanie kiedyś moją partnerką, ale...to nie Ty nią jesteś. Nie mógłbym związać się z Tobą na długo, nie jestem takim ogierem i nigdy nie byłem. I nie kocham Cię.
Klacz gwałtownie się ode mnie odsunęła i wbiła we mnie zdziwione spojrzenie. No tak, tu wyznanie miłości, tu mdła gadka z mojej strony...A tu taki pech! Cóż...jak widać przezwisko "Niewierny łobuz" jest bardziej prawdziwe, niż myślałem.
Koniec
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz