poniedziałek, 14 lipca 2014

Od Tyriona

Wzburzony niewytłumaczalnym zachowaniem matki, jakim było nakrzyczenie na ojca i wyzywanie go biegłem po terenach stada. Byłem wściekły. Idealne dzieciństwo przestało dla mnie istnieć.
Początkowo miałem matkę, ojca i siostrę. Dzięki ich miłości rozwijałem się zdrowo i wyrosłem na tego, kim teraz jestem. Jak zaś jest teraz? Siostra z matką odeszły ze stada, a ta druga przylazła, nawrzeszczała na mojego tatę i... rozpłynęła się w powietrzu jak mgła. Ale często ją widuje. Ona się ze mną wita, zaś ja... mijam ją, pełen nienawiści do niej. Nigdy jej nie wybaczę tego! Mój tata nadal ją kocha, a ona to zniszczyła. Pewnie dla wolności, dla tego aby być singielką. Ale co to da? Czy nie przyjemniej być kochanym?
Spacerując tak, nie zauważyłem jak wpadłem na klacz. Była ona maści gniadej, oczy zaś miała koloru... Nie, przez jej długą czarną grzywę i grzywkę nie dostrzegałem oczu.
-Przepraszam - przeprosiłem, jak to na młodego Gammę przystało - Przepraszam, że na Ciebie wpadłem. Gdy mnie nogi niosą, nie patrzę co robię. Tak w ogóle to jestem Tyrion. - przedstawiłem się

Rossa?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz