czwartek, 10 lipca 2014

Od Pride

CD
Poddawałam się. Nikogo nie spotkałam, ba! Nawet nie zobaczyłam. Jaką miałam szansę na znalezienie przyjaciółki, która pewnie i tak albo mnie znienawidziła, albo... zginęła, w tym świecie? Tak ogromnym, wielkim, nieskończonym? Równie dobrze mogła być po drugiej stronie ziemi, nie pamiętając o mnie, mając nową przyjaciółkę, partnera, może i nawet dzieci? Jaka była nadzieja, że ją znajdę? A jeśli nawet przydarzy mi się łut szczęścia, to co? Co dalej, się pytam! Może już nie być tą osobą, która była kiedyś, mogła mnie znienawidzić. Więc po co to wszystko? Zawsze twierdziła, że powinnam znaleźć sobie kogoś, przy kim będę szczęśliwa, partnera. Więc może jeśli chcę ją uszczęśliwić, powinnam poszukać miłości, a nie błąkać się po świecie? Ale co ona będzie miała z tego? Powinnam ją znaleźć! Udowodnić, że naprawdę mi na niej zależy. Ale jak? Jak ją mam znaleźć? Mogła być wszędzie, dosłownie.
Tak szłam, czując narastający gniew, frustracje i bezsilność. Łzy w oczach szczypały mnie, nie chcąc cofnąć się uparcie. Co ja narobiłam? Opuściłam przyjaciela, zgubiłam przyjaciółkę, straciłam miłość, a teraz doprowadzam się do szaleństwa. Może to nie świat powinien zmienić tylko ja? Może to po prostu wszystko moja wina? Z głośnym jękiem pozwoliłam łzom popłynąć po policzkach strumieniem. Jestem dnem. Co ja mam zrobić? Co mam począć, aby w końcu to idiotyczne życie sobie ułożyć?! Zrobię wszystko! Wszystko, byle by w końcu zaczęło iść coś po mojej myśli, żeby w końcu było chociaż trochę tak, jak sobie kiedyś wyobrażałam przyszłość! Błagam! Upadłam na ziemię, jeszcze wilgotną od deszczu. Drzewa spokojnie kołysały się na boki, wiatr, które je wprawiał w ruch co chwila zawodził głośno, a słońce powoli wychodziła zza chmur. Ptaki zaczęły śpiewać. Zamknęłam oczy, przypominając sobie wszystkie wydarzenia od ucieknięcia od ludzi. Dotarcie do Stada Błękitnego Księżyca. Poznanie Vito de Rain. Wyznanie mu miłości. Nasza przyjaźń. Pojawienie się Kamy. Radość. Nasze wspólne biegi poranne z Vitem. Przypomniałam sobie chwilę, gdy Vito mnie po raz pierwszy pocałował. Nagle wszystko się zatrzymało, świat wokół nas przestał istnieć, nawet te magicznie fioletowe drzewa, które rosły na terenie SBK. Byliśmy tylko my. I nikogo więcej. A potem wszystko zaczęło się walić. Vito ze mną zerwał, moja stadnina została spalona, a jedyne miejsce, w którym czułam się bezpiecznie rozpadło się. Zaczęłam szukać nowego miejsca. Znalazłam Mysterious Valley. Ale i tak nic się tu mi nie układa. Załkałam głośno.
CDN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz