CD Qerida
Przez moment byłam tak oszołomiona, że kompletnie nie wiedziałam co mam robić. Wszystko dookoła zawirowało tak gwałtownie, że omal nie straciłam równowagi. Zacisnęłam mocno powieki, głęboko odetchnęłam trzy razy i zdecydowałam się zachować spokój. Panika nic tutaj nie pomoże.
Miałam nieodpartą chęć rzucenia się na Mystica i rozszarpania go możliwie jak najboleśniej, jednak w tym momencie Qerido był najważniejszy i nie liczył się nikt poza nim.
-Biegnij po medyka!-wrzasnęłam do byłego partnera, podczas gdy ten gapił się jak wryty w leżącego sztywno ogiera. -Już! Chociaż raz okaż się do czegoś przydatny i rusz zad!-krzyknęłam jeszcze, kiedy ten nie wykazywał żadnej reakcji. Dopiero to nieco go otrzeźwiło.
Widziałam, że był przerażony i wcale mu nie współczułam. Należy mu się, tylko dlaczego akurat kosztem Qerida?
Upewniwszy się, że mój były partner rzeczywiście pobiegł po pomoc, nachyliłam się nad ukochanym.
-Qerido?-odezwałam się, teraz już nie potrafiąc powstrzymać łez. Widok jego ciała, wyglądającego jak martwe, sam wywoływał nieprzyjemny skurcz w żołądku. Czułam się całkowicie bezradna. To bolało. -Qerido! Proszę, odezwij się! Słyszysz mnie?
Qerido? Mystic? Przepraszam za tak długą nieobecność, chorowałam na barakus-wenus. Ciężka choroba ;_;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz