niedziela, 18 maja 2014

Od Tajgi

CD
Zmusiłam mięśnie to podniesienia głowy i odwrócenia się, żeby zobaczyć moje maluchy. Tak bardzo chciałam je uściskać, pocałować, tak bardzo chciałam przyjrzeć im się z bliska... Ciało nie miało jednak zamiaru się mnie słuchać i z głuchym łoskotem opadłam głową na ziemię.
Ból zaczynał ustawać, a do tego wszystkie moje zmysły się przytępiły... Obraz powoli stawał się zamazany, a dźwięki dochodziły do mnie jakby z bardzo daleka.
Zobaczyłam przed oczami pysk Sorrela i ostatkami sił się uśmiechnęłam. Coś do mnie mówił, może nawet krzyczał... A ja się tylko uśmiechałam, choć teraz był to uśmiech przez łzy, które wolno zaczęły spływać po moich policzkach. Więc to już koniec? Tak ma się to wszystko zakończyć? Nie zobaczę już dwójki swoich starszych dzieci, ani nawet tych młodszych? Tych, które leżą tuż przy mnie, a ja nie mogę na nie spojrzeć? Nie dożyję czasów, kiedy to wraz z Sorrelem jako dwa zgrzybiałe dziadki będziemy bawić się z wnukami? To już koniec? Tak po prostu?
Otworzyłam oczy, ale to i tak niewiele zmieniło. Prawie nic nie widziałam. Czułam jednak przy sobie obecność ukochanego...
-Kocham cię, Sorrel...-wychrypiałam na tyle cicho, że nie wiem nawet, czy zdołał to usłyszeć. -Kocham ciebie i nasze dzieci... I Tamizę. I Szafira. Pożegnaj ich ode mnie.
Ledwo to powiedziałam, a świat jakby zawirował. Powieki stały się ciężkie i mimowolnie opadały na oczy. Zaczęłam gwałtownie oddychać, po raz pierwszy w życiu czując tak ogromny strach... A potem nie było już nic. Pustka. Nicość. Wszystko zlało się ze sobą, a świat zamknął przede mną swoje drzwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz