Jestem już dorosła, ale akurat dzisiaj jestem tą "dawną Laurel".
Ostatnio doszły mnie słuchy, że moja przybrana mama, Fajum (czyt.
Filjan) ma kochasia o imieniu Castiel. Wydało mi się to baaardzo
podejrzane... Musiałam odnaleźć tego ogiera. Uznałam, że najszybciej go
znajdę pytając się o niego Alf. Poszłam, więc do Havany. Ona mniej
więcej określiła, gdzie mógłby być. Poszłam tam. Faktycznie tam był.
Chyba o czymś myślał dość głęboko, bo nie zauważył jak przechodzę koło
niego, by ostatecznie przed nim stanąć.
- Caaaastiel!- powiedziałam, jak to miałam w zwyczaju, zaczynając przeciągłą pierwszą samogłoską.
- O co chodzi? Czy ja Cię znam?- był co najmniej nieco zdziwiony.
- Nie, znasz mnie. W sensie nie znałeś, ale teraz już znasz.- wytłumaczyłam mu coś, co dla mnie było oczywiste.
- Acha... O co chodzi?- powtórzył swoje pytanie.
- Doszły mnie słuchy, że ty i Filjan macie się ku sobie, a tak się
składa, że Fajum, znaczy Filjan, jest moją, można tak powiedzieć,
przybraną mamą. Z tego wynika, że jeśli Ty i ona jesteście razem, to Ty
musisz być moim przybranym tatą.- powiedziałam jednym tchem, a kiedy
skończyłam niecierpliwie zaczęłam czekać na odpowiedź.
(Castiel? Przy okazji: Nie trudź się. Laurel nigdy nie zrozumiesz.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz