I po paru dniach, zaczęłam wierzyć w jego
słowa. Tak! Będzie dobrze! Damy sobie radę. Przecież łatwo nie będzie
ale damy radę. Uśmiechnięta, pełna szczęścia przechadzałam się po Alei
Róż. Spotykałam tam wiele koni, nie dziwię się, miejsce jest wprost
piękne... A przy okazji spotkałam tam mojego ukochanego... Musiałam z
nim pewną sprawę omówić. O źrebakach. Ustalić imiona. Niby można to
zrobić po narodzinach, będzie lepiej jednak chciałabym znać jego
propozycje. Dlaczego o źrebakach, skąd liczba mnoga? Coś czuję, że niosę
w brzuchu bliźniaki...
-Cześć Slayer - zawołałam wesoło, a w moich oczach zabłyszczały radosne iskierki
-Cześć Scolle - westchnął mój partner i na przywitanie pocałował mnie - Jak się czujesz? - dodał już z troską
-Dobrze - zaśmiałam się - Musimy coś omówić.
Wbił we mnie zdziwiony wzrok.
-Ale co? - spytał zaskoczony
-Imiona dla źrebaków - powiedziałam.
Zapadła cisza.
-Czekam na Twoje propozycje. - dodałam z uśmiechem na pysku. Sama miałam pomysł na imię dla klaczki...
Slayer?
-Cześć Slayer - zawołałam wesoło, a w moich oczach zabłyszczały radosne iskierki
-Cześć Scolle - westchnął mój partner i na przywitanie pocałował mnie - Jak się czujesz? - dodał już z troską
-Dobrze - zaśmiałam się - Musimy coś omówić.
Wbił we mnie zdziwiony wzrok.
-Ale co? - spytał zaskoczony
-Imiona dla źrebaków - powiedziałam.
Zapadła cisza.
-Czekam na Twoje propozycje. - dodałam z uśmiechem na pysku. Sama miałam pomysł na imię dla klaczki...
Slayer?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz