C.D Qerida.
Uśmiechnęłam się lekko, po czym odsunęła od niego. Wstałam i podeszłam do wyjścia z jaskini. Księżyc pięknie świecił, teraz miałam pewność, że mogę na kogoś liczyć i to na kimś kto jest przy mnie cały czas.
Stałam i patrzyłam na księżyc. W pewnym momencie poczułam ciepły oddech na swojej szyi. Odwróciłam głowę, Qerido stał za mną i patrzył przed siebie. Odwróciłam się do niego. Wtuliłam się w partnera. Położył swoją głowę na mojej. I tak staliśmy w ciszy.
- Qerido... - zaczęłam.
- Hm?
- Chciałbyś założyć rodzinę? Nie mówię, że teraz, ale jakoś w przyszłości... - powiedziałam.
Ogier się ode mnie odsunął. Spojrzał na mnie.
- Kiedyś tak, ale na pewno nie teraz. - odparł.
Uśmiechnęłam się szeroko, to nie był ten wymuszony uśmiech co ujawniałam codziennie. To był szczery uśmiech, który wywołał u mnie sam widok jednego ogiera, Qerida. Był zarazem moim przyjacielem jak i partnerem. Jeszcze nie byłam w stanie powiedzieć mu tych dwóch magicznych słów, bo to dla mnie za szybko. Jednak mam nadzieję, że on to zrozumie. W końcu był przy mnie cały czas, nie zostawił mnie. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos ogiera:
- Rossa chodź na spacer. - szepnął mi do ucha.
Pokiwałam głową.
- A jak tam z twoją nogą? - spytałam.
< Qerido? Spacer w świetle księżyca ^^ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz