czwartek, 19 lutego 2015

Od Lavory

CD Hermoso De Ereno

- Idziemy. Pa Seniorita!
Powiedziałam.
- Adios!
Odpowiedziała.
- Jeszcze 2 godziny galopu i jesteście na wsi!
Zawołała. Oni to chyba mają rodzinne! Ciągle gadają "Jeszcze ble , ble , ble do czegoś tam."
- Jestem bardzo szczęśliwy!
Powiedział Hermoso De Ereno.
- I będziesz jeszcze bardziej. Goń mnie!
Musnęłam go w policzek. Potem pobiegłam jak strzała w wyznaczonym kierunku. Nie umiał mnie dogonić więc zwolniłam nieco.
- Zaraz cię złapię!
Krzyknął. O mało nie ześlizgnęłam do rowu , zatrzymałam się przed nim ale Hermoso wpadł na mnie nie widząc go. Na szczęście nie spadliśmy do rowu. Ale w tym upadku było coś tak romantycznego , że nie wytrzymałam. Wstaliśmy i obściskiwaliśmy się. Został tylko skok przez ten rów i jesteśmy na wsi. Jednak ta chwila mogła trwać wiecznie. Usłyszałam człowieka. Przestałam i schowaliśmy się na obszarze ogrodzonym. Chyba to jakaś farma. Weszliśmy do otwartego budynku. W oddzielonych schowkach stały konie. Były czyste i rozgadane. Ten powiedział , że jesteśmy jacyś nowi , a inny powiedział , że nie mają dla nas boksów.
- O co wam chodzi? I co ty masz na grzbiecie?
Przerwał im Hermoso. Zaczęli się śmiać.
- W życiu siodła nie widziałeś?
Zapytał ten co miał to czarne coś na grzbiecie.
- Jesteśmy gośćmi z daleka. Jesteśmy dzicy. Nie znamy żadnych stajni, boksów i siodeł.
Zaczęli rozumieć , ale nie wierzyli. I nagle wszedł człowiek. Schowaliśmy się i słuchaliśmy.
Wziął tego w "siodle" i usiadł na niego. Inny założył mu coś na chrapy i koń ruszył. Kłusował i galopował jak normalny dziki koń. Ale on się różnił od nas tym , że nie chce czegoś robić , ale musi. My tak nie mamy. Potem człowiek zdjął z niego te okropne rzeczy i wstawił do boksu. Wziął tym razem źrebaka. Było dość późno , dwudziesta pierwsza z hakiem. Człowiek założył mu coś innego na głowę i przypiął do tego linkę. Do ręki wziął patyk z sznurkiem na końcu i źrebaczek biegał posłusznie wokół niego. Spaliśmy w ukryciu aż do rana. Rano ktoś otworzył drzwi i wziął wielkiego shire. Zaczął jeździć po nim jakąś szczotą , a potem oparł na podstawce kopyto i ten człowiek grzebał mu w kopycie! Fuuuj! Ale to nie wszystko. Potem ubrał w coś żelaznego tego konia i doczepił... wóz! Koń ciągnął go , chociaż wóz był ciężki. Musimy z uciec w tego miejsca! Ale nagle wyszedł koń z paskiem na brzuchu i sznurkiem doczepionym do czegoś na głowie. Była tam dwójka ludzi. Jeden wziął sznurek i koń go okrążał , a ktoś kto wyglądał na samicę człowieka stanął na tym koniu i wykonywał sztuczki! Zaraz padnę!
- Zwiejemy jak pójdą.
Powiedziałam z nadzieją , że nas nie zauważą.
- Ok. Już poszli , biegniemy!
I rzuciliśmy się prawie cwałem do wyjścia , przeskoczyliśmy ogrodzenie i wybiegliśmy ze wsi.
- Hermoso , chciałabym mieć źrebaka. A ty?
> Powiedziałam mu na uch kiedy wyszliśmy ze wsi.
<Hermoso?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz