C.D Qerida
Spojrzałam na Qerida. Zbliżyłam się do niego i pocałowałam w policzek. W
pewnym momencie jeden z nich wyszedł, a kobieta i ten drugi mężczyzna
zostali i nas pilnowali. Patrzyłam to na nich, to na partnera. I się
stało... Wyprowadzili Qerida i przywiązali mnie do boksu, wierzgałam,
ale... To było mi na nic. Wprowadzili tamtego ogiera. Spojrzałam na
niego błagającym spojrzeniem. Jednak ten jakby nigdy nic zaczął się do
mnie zbliżać. Kilka słonych łez spłynęło po moich policzkach. Ludzie
wyszli a ja zostałam sama w tym boksie razem z obcym... Myślałam, że
zaraz będzie po wszystkim, ale on nic nie robił. Tylko położył się na
sianie.
- Nie martw się, nie robię niczego na siłę, a klaczy nie krzywdzę wbrew ich woli. - powiedział spokojnym głosem.
Uśmiechnęłam się lekko.
- Poza tym masz partnera, po co mam odbijać mu jego ukochaną? - dalej prowadził rozmowę.
- N-nie wiem. - odparłam.
Wstał i podszedł do mnie. Posłał mi ciepły uśmiech. Odwzajemniłam gest i patrzyłam przed siebie.
Weszli ludzie i patrzyli na nas.
- Znowu lipa. - warknął jeden z tamtych ludzi.
Skuliłam uszy i patrzyłam na nich.
- Dobra damy jej spokój. - powiedziała kobieta.
Odwiązała sznur od boksu i mnie wyprowadziła na pastwisko. Puściła mnie i od razu pocwałowałam w stronę Qerida.
Zatrzymałam się przed nim.
- Rossa... - szepnął.
- Nic nie zaszło. - powiedziałam z uśmiechem.
W pewnym momencie wyszedł tamten ogier. Spojrzałam na niego. Podszedł do nas. Qerido skulił po sobie uszy i patrzył na niego.
- Nic nie zaszło między nami. W końcu nie robię niczego wbrew klaczom. - zapewnił mojego partnera.
Podeszłam do Qerida. Wtuliłam się w niego.
- Boję się. - szepnęłam.
Qerido? ;o
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz