czwartek, 12 lutego 2015

Od Cello

CD Filjan

Wiał silny wiatr. Nie chciałam dłużej stać na zimnie. Uznałam, że zaproszę ją do siebie. Może tam wyjawi mi tą swoją jakże wielką tajemnicę...
- Może pójdziemy do mnie? To chyba nie najlepszy pomysł na spacer w taką pogodę. U mnie będzie nam stanowczo cieplej.
- Możemy iść...- odpowiedziała nijako Filjan.
- To powiesz mi wreszcie o co chodzi z tą całą Laurel? - zahaczyłam znowu o ten sam temat.
- Nie, nie powiem.- upierała się dalej klacz.
Postanowiłam użyć innego sposobu. Naprawdę nie chciałam wciskać nosa w nie swoje sprawy, ale w głębi duszy bardzo uporczywie chciałam się tego dowiedzieć.
- Wiesz... Czasami, jak się coś powie na głos to jest jakby lżej, nie jest się już z tym samemu... - wiem, że wyglądało to trochę, jakbym prawiła jej kazanie, ale tylko takie słowa przychodziły mi na myśl.
- A bo ty na pewno się na tym znasz... - westchnęła klacz.
- A może się na tym znam... - powiedziałam niby sama do siebie. To chyba przebrało czarę jej opanowania. Wściekła się na mnie nie na żarty.
- A co ty możesz wiedzieć o życiu?! Jakim prawem możesz prawić mi kazania! Nie wiesz, co ja przeżyłam! Nie czułaś nigdy tego co ja! - w jej oczach ujrzałam furię.
- A ty myślisz, że tylko Ciebie spotykają złe rzeczy?! Że niby tylko na Ciebie spadają wszystkie nieszczęścia świata?! Jesteś w dużym błędzie! Każdy ma swoje niemiłe przeżycia, które bolą! Każdy jakoś z tym żyje, a mówienie o tym to wcale nie jest objaw bezsilności! - zademonstrowałam jej właśnie jeden z moich wybuchów podczas kłótni. Jednak ciągle panowałam nad tym, co mówię.

Filjan?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz