CD opowiadania Sharee
Spacerowałam po terenach. Tak po prostu, bez celu. Cieszyłam się, że
wreszcie wyszło słońce, że stopniał śnieg. Nigdy nie przepadałam za
zimowym krajobrazem. Co jakiś czas przystawałam, by skubnąć trochę
starej trawy. W końcu, gdy schyliłam się, po kolejną porcję jedzenia
zauważyłam Sharee i... Jakiegoś ogiera. Idiota. Z pewnością jakiś nowy,
ale pomimo tego powinien słyszeć o kasztanowatej klaczy, która od
momentu zauważenia mnie, stara się pozbyć mojej obecności. W pierwszej
chwili automatycznie miałam chęć zawołać coś do niego, by kretyn
uciekał. Ale... Moje krzyki tu niewiele dadzą, mogę tylko wyjść na
większą wariatkę niż on. Jedyny ratunek dla niego, to jakiś koń, który
znajdzie go ledwo żywego, jak Sharee będzie kończyła jego żywot...
(Sharee? Silver? Total brak weny, no i sorry, że kolejne opo kończę tak późno, trochę nie wyrabiam ostatnio...)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz