CD Lavora
Zaskoczyło mnie pytanie Lavory , ale nie wiedziałem co odpowiedzieć.
- Tak. Ja też bym chciał ! Ale może już jesteś w ciąży?
Zapytałem.
- Nie , chyba nie. Zioła mi na razie pomagają.
Odpowiedziała śmiejąc się.
- Ok. Idźmy dalej.
Wyruszyliśmy pełnym galopem. Ale nagle złapał nas człowiek. Wsadził do białego , jeżdżącego czegoś , a z przodu w innym wsiadł on. Jeżdżące coś ruszyło szybciej niż pędzący koń. Widziałem przez dziurę ,że jedziemy w stronę naszego stada , ale zatrzymaliśmy się wcześniej. Człowiek zrobił każdemu z nas zdjęcie i poszedł do domu. Potem krzyczał coś , że pieniądze i coś tam. On chciał nas sprzedać?
O nie! Musimy uciec , bo inaczej nas okiełznają! Rzuciliśmy się do ucieczki kiedy tylko poszedł do domu. Zauważył nas i biegł za nami , ale ludzie to tak powolne istoty... Cofnął się i pojechał za nami tym jeżdżącym na kołach szybkim urządzeniem. I tak nas nie dogonił , bo zgubił trop. Dawno byliśmy już w Mysterious Valley. Przywitaliśmy się z wszystkimi i zrobiliśmy imprezę w naszym domu. Nie wiem co dokładnie się stało , ale i ja i Lavora leżeliśmy rano w swoim łóżku.
- Pamiętasz coś z wczorajszej imprezy?
Zapytaliśmy równocześnie.
Tak jak zaplanowaliśmy dziś tylko ja i ona. A co można robić w dwójkę? Z dziewczyną to co zawsze , tym bardziej że jest atrakcyjna.
- Pójdziemy na poranny spacer? Trochę sobie poćwiczymy kondycję.
Zapytała mnie Lavora.
- Co to za pytanie? Pewnie , nigdy nie odmówię spaceru.
Spacerowaliśmy wokół MV. Skakaliśmy kto wyżej , a potem kto dalej. Biegaliśmy kto dłużej i kto szybciej. Oczywiście ona cały czas wygrywała. W pływaniu chociaż raz mi się udało wygrać.
-A teraz odbieram nagrodę.
Wziąłem Lavorę na grzbiet i przykłusowałem do domu.
- I druga nagroda.
Cmoknęła mnie w policzek.
- Oj ,dzięki!
Uśmiechnąłem się.
Po południu robiłem obiad. Nie byle co! Dziś trawa była mało soczysta więc obiad musi być domowy. Owsianka z granulatem. Było dość dobre. Zjedliśmy ze smakiem. Po obiedzie podszczypywałem ją zębami , tak leciutko żeby nie bolało.
- Hej ! Nie na nogę.
Podniosła kończynę.
- A bo co?
Zapytałem wrednie.
- Bo ... będziesz musiał zrobić też kolację , albo strzelę focha.
Jednak dalej ją szczypałem za nogę.
<Lavora?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz