piątek, 13 lutego 2015

Od Iris

Odkąd tu przybyłam poznałam Tylko alfę Havanę. Była młoda i ładna. Przeciwieństwo mnie! Moi ludzie zwracali uwagę tylko na moją dość rzadką maść i wygrywanie zawodów. Tylko za to mnie kochali. O ile w ogóle mnie kochali. Wolę o nich zapomnieć. Lubię ciszę. Udałam się właśnie dlatego nad Wodopój Lorangi. Było tam dość dziwnie. Wszystko wskazywało na to , że to nie jest zwyczajne miejsce... Drzewo podrygiwało leciutko na delikatnym wietrze. Kora błyszczała się w słońcu i liście zaczęły spadać z gałęzi. Woda też wyglądała podejrzanie. Była srebrna i nieruchoma. Postanowiłam włożyć tam łapę. Woda nie była tą z najcieplejszych , a ponadto dalej ani drgnęła. Bardzo tajemnicze miejsce. Jednak ja znałam całą legendę o tym miejscu. Loranga istniała. Była piękną siwą klaczą. Przed jej śmiercią zamieniłam z nią parę słów. Byłam wtedy jeszcze za młoda pod siodło , miałam rok. Uciekłam kiedyś i zobaczyłam drugi koniec tego wodopoju , jest przeogromny. Loranga była klaczą królowej Arabii Saudyjskiej. Jednak jej posłaniec ukradł jej konia i powędrował z nim aż tu. Zdążyła jednak uciec na wolność. Była samolubną i złośliwą klaczą. Wreszcie poniosła za to karę. Wkroczyła na ten teren. Mieszkał tu smok. Smok porwał ją i wrzucił do wodopoju przed swoją jaskinią. Utopiła się. Smok jednak postanowił zamieszkać w innym miejscu niż dotychczas. Nauczył się oddychać pod wodą i zamieszkał tam. Lorangę można jeszcze dziś zobaczyć w postaci konia z wody.
- Jak ci na imię?
Zaczepiłam nagle inną klacz stojącą za mną.
- Ixaca , a ty?
Odpowiedziała.
- Lepiej , żebyś nie znała tego imienia. I tak mnie nie polubisz więc po co ci ono? Ehh... jestem Iris.

< Ixaca?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz