CD Rossy
Wyprostowałem się i zluzowałem ton głosu, będąc w duszy wdzięczny temu ogierowi. Przytuliłem Rossę, całując w czoło na otuchę. Modliłem się by ludzie nie przyszli tak szybko jak wczoraj.
-Dziękuję ci bardzo- zwróciłem się w stronę ogiera i w tym momencie dostałem olśnienia- A może ty wiesz jak stąd uciec?- zapytałem z nadzieją jakbym dostał zbyt dużą dawkę adrenaliny.
Zastanowił się, kiwając lekko głową, jakiś czas potem odpowiadając twierdząco na moje pytanie.
-Tak, wiem jakbyście mogli uciec, ale uprzedzam, że nie będzie to proste- powiedział z nutką ostrzeżenia.
-Musimy stąd uciec. Proszę, powiedz nam- odparła błagalnie Rossa.
-Dobrze... A więc codziennie rano w niedzielę najczęściej, Emily, tak nazywa się ta blondyna, wyprowadza wszystkie konie na padoki. Wtedy właśnie odbywa się wielkie sprzątanie stajni i... boczna brama od frontu jest otwarta by traktor mógł jak wyjechać. Jednak jeśli chcecie obydwoje uciec musicie się w miarę sprężyć. Macie tylko kilka minut na opuszczenie terenów ośrodka. Widzicie ten czerwony kwadracik na ścianie budynku?- wskazał głową na stajnię- To alarm. Wyłączają go na czas otwierania bramy. Jednak zaraz potem włącza się on automatycznie z powrotem. Macie bardzo mało czasu do predyspozycji. Jeśli chodzi o samą ucieczkę to najlepiej uciec przy otwieraniu padoków. Po prostu wyrwać się. Myślę, że człowiek nie da rady utrzymać 500 kg- zaśmiał się.
-Wypraszam sobie, ale ja nie ważę 500 kg- udałem oburzenie.
-Heh... a więc to moja opcja. Jednak ostrzegam, że to nie jest plan doskonały. I muszę was ostrzec. Jeśli się nie uda... to nie będzie już okazji- ostatnie zdanie wypowiedział szeptem.
-Dziękujemy ci jeszcze raz- odparłem poważnie, patrząc na partnerkę.
Rossa?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz