Postanowiłem zaszaleć nad Willą Mrocznej Damy. Zawsze widziałem tam mało koni, a teraz zresztą i tak jest zazwyczaj mało koni. Podobno partner Havany odszedł czyli ja miałem szansę chociaż porozmawiać z nią. Obiecałem jej, że jeszcze nie ostatni raz mnie widziała i mnie zobaczy. Niech tylko poczeka.
Plan miałem już gotowy w głowie. Wystarczyło tylko się odprężyć, chociaż z tym nie miałem najmniejszych problemów. Przypatrzyłem się białemu śniegu i czerwonej rzece, a raczej krwi. Imponowało mi to miejsce. Lubiłem jej, chociaż zawsze jak tu wchodziłem to lodowate dreszcze przechodziły po mnie. Ogrzałem się dopiero wtedy gdy zobaczyłem kasztanowatą klacz przy brzegu. Wtedy to mną zatrząsnęło. Tak ciemnych oczu to żadna klacz nie ma. Gładka sierść, dobrze zarysowane odmiany. Po prostu cud i marzenie. Podbiegłem od razu.
-Cześć śliczna- automatycznie włączyła mi się gadka przystojniaczka i cwaniaczka.
Klacz zmierzyła mnie wzrokiem, jakby chciała powiedzieć: ,,Spadaj, bo inaczej możesz źle skończyć, a jak nie to sama cię wykończę".
-Następny chętny do rozmów- parsknęło pod nosem i odwróciła się ,dając wyraźnie znak, że nie ma ochoty gadać.
-Oj, nie odwracaj się tyłem kochana. Nie musisz się tak od razu denerwować- uśmiechnąłem się zalotnie.
Sharee?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz