C.D Qerida
Gdy się obudziłam właśnie wyprowadzali konie... Wyszłam na pastwisko, Qerido już tam był. Skubał jakby nigdy nic. Kiedy zauważyłan otwartą bramę, i wtedy... Wjechał traktor, a konie rozchodziły się tak aby mu nie przeszkadzać. Spojrzałam na partnera.
-Teraz albo nigdy. - szpenęłam.
Ogier przytaknął głową. Wzięliśmy krótki rozbieg i kierowaliśmy się w stronę "wyjścia"... Chwila niepewności, ale udało się. Wolność! Uśmiechnęłam się szeroko. Moją grzywę rozwiał wiatr na wszystkie możliwe strony. Biegliśmy przed siebie, kiedy mieliśmy nadzieje, że jesteśmy chociaż trochę bezpieczni przeszliśmy do stępu. Popatrzyłam na partnera. Podeszłam do niego. Pocałowałam go w chrapy i odsunęłam się od ukochanego.
W pewnym momencie zorientowałam się, że jesteśmy na terenach Mysterious Valley. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Poszliśmy na spacer po terenach. W pewnym momencie zobaczyłam jakąś klacz, znałam ją z widzenia... Znaczy kojarzyłam i zrozumiałam kto to, Nevada. Zatrzymałam się i nerwowo zaczęłam kopać kopytem w ziemii. Qerido na mnie spojrzał pytającym wzrokiem.
- Co jest? - spytał podchodząc do mnie.
- Um... Nevada. - powiedziałam.
Spojrzał w tamtą stronę.
-Przecież nie ma co się denerwować. - powiedział.
Westchnęłam cicho i przytaknęłam głową. Przytuliłam się do Qerida i przymrużyłam nieco oczy.
Qerido? :33
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz