poniedziałek, 2 marca 2015

Od Nevady

Wpatrywałam się w niezmącone lustro wody Smoczego Oka. Gdzieś pod niebem odezwał się nieśmiało ptak, jak gdyby niepewny czy wypada przerywać tę wszechogarniającą ciszę. Wiatr delikatnie powiewał, uparcie wciskając mi kosmyki grzywy do oczu i nic nie robiąc sobie z mojej irytacji.
Nic się tu nie zmieniło, zapamiętałam to miejsce dokładnie takim jakim je pozostawiłam. Uśmiechnęłam się delikatnie, grzebiąc kopytem w wilgotnym piasku. Mimo wszystko to nie było już moje Mysterious Valley, a ja nie byłam tą samą Nevadą. Niby nic się nie zmieniło, a jednak tak wiele... Zamknęłam oczy, ulegając wiatrowi, który nareszcie mógł bezkarnie targać moją grzywę na wszystkie strony. Przez jego szum w moich uszach, a może i przez najzwyklejsze w świecie zamyślenie nie usłyszałam kiedy ktoś się do mnie zbliżył. Podniosłam powieki i raz jeszcze zatopiłam wzrok w gładkiej tafli jeziora. Nie trwało to jednak długo, gdyż niemalże w tej samej chwili odskoczyłam od brzegu jak oparzona, krzycząc i piszcząc. Bowiem w wodzie nie zastałam tylko swojego odbicia, tak jak się tego spodziewałam, ale i tajemniczej zjawy, wręcz czarnego jak heban upiora. Owy "upiór" wyglądał na niemniej zaskoczonego ode mnie. Do tajemniczej mary wiele mu jednak brakowało, gdyż okazał się najzwyklejszym karym ogierem...
Osłupiony i nieco przerażony moim zachowaniem stał jak sparaliżowany. Po chwili jednak jego wzrok zaczął się zmieniać, teraz patrzył na mnie z mieszaniną zaskoczenia i niedowierzania.
-Qerido...?-szepnęłam cicho, czując jak szaleńczo bije mi serce.

Qerido?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz