CD Iris
Dziś mama musi coś załatwić i tata idzie do pracy, więc zostajemy z panią Iris. Jest to bardzo miła i często odrzucana starsza klacz. Ja i Perła bardzo ją lubimy i mówimy czasem na nią ciocia. A więc ciocia Iris ciągle opowiada nam wymyślone historyjki. Pomysły wylatują z jej głowy szybciej od wiatru. Mówi, że jest bardzo stara i mogłaby być naszą pra-prababcią. Ale jak na razie to jest naszą opiekunką. Chodzi z nami na spacery, bo ruch to zdrowie. Właśnie do nas przyszła.
- Dzień dobry!
Wykrzyknęliśmy równocześnie z Perłą.
- Cześć moje drogie dzieci.
Imion naszych nigdy nie zapamiętywała naszych imion.
- Co dziś będziemy robić, ciociu Iris?
Skakałem z ciekawości.
- Co tylko zechcecie. Mogę opowiedzieć wam bajkę i pójdziemy na letni spacerek. Już za kilka dni wiosna.
Iris dokładnie nie pamiętała różnych dat. Mam szalony pomysł, tylko muszę się ją o to zapytać.
- Iris, jestem już duży i odpowiedzialny. Mogę wyjść na spacer niedaleko za nasze tereny, tak całkiem sam?
Zapytałem słodkim głosikiem.
- Jeżeli musisz... ale tyko na kilka metrów od granicy.
Ostrzegła mnie klacz.
- Dobrze, dobrze.
Wykrzyknąłem i wystartowałem poza nasze tereny. Było tam ciekawiej i tajemniczej niż tu. Wyszedłem po cichutku już poza nasze tereny. Zobaczyłem inne konie. Nie widziały mnie więc schowałem się za krzaki. Był tam inny źrebak. Rzuciłem w niego kamyczkiem. Niestety w głowę. Wtedy źrebię padło na ziemię, a ja nie wiedziałem co mam robić. Zastygłem i potem śmiałem się. Wydawało mi się to przyjemne. Przyszli po niego inni, pewno medycy i mówili, że nie przeżył. Zamurowało mnie. Dostał kamieniem w głowę. Od tego momentu zabijanie to dla mnie pestka. Nagle podbiegła do mnie Iris.
< Iris?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz