CD Qerida
-Posłuchaj mnie.-zwróciłam się do niego twardym, rzeczowym tonem. Widziałam w jego oczach panikę, a przecież któreś z nas musiało zachować trzeźwość umysłu. Jeżeli nie on to ja, no trudno. -Nie mam zamiaru niczego rozbijać, nie żądam od ciebie żebyś rozstawał się z Rossą. Chcę tylko i wyłącznie żebyś był ojcem dla naszego źrebaka, jasne? Nic więcej. Po prostu zaakceptuj fakt dokonany i pomóż mi go wychować, tylko tego od ciebie oczekuję. Rozumiesz?
Skinął głową, sprawiając wrażenie niesamowicie przytłoczonego całą tą sytuacją. W zasadzie nie ma co się dziwić, wcale nie spodziewałam się, że będzie tym wszystkim zachwycony...
-To już niedługo...-zwiesiłam głowę, wbijając wzrok w ziemię.
Przez chwilę milczał.
-Nie widać po tobie.-odezwał się wreszcie nieco spokojniejszym tonem.
-Wiem, podobno to nic złego, zdarza się. Ale mały ma jeszcze trochę czasu na podrośnięcie, może tylko sprawia pozory takiego drobnego.-uśmiechnęłam się promiennie. Może czas i okoliczności nieszczególnie sprzyjały, ale jednak mimo wszystko naprawdę cieszyłam się z perspektywy zostania mamą.
Qerido?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz