CD Iris
- Ciociu Iris, jest to śmierć.
Rzekłem do przestraszonej klaczy.
- Już nie jesteś tym samym ogierem co wcześniej...
Odpowiedziała z złą miną.
- Tak. Jestem zły i samotny.
Pobiegłem do mojej siostry. Bardzo jej nie lubię. Starsza klacz odeszła najwyraźniej obrażona.
- Akcent, wiem że nie za bardzo się lubimy, ale mógłbyś coś dla mnie zrobić? Wynagrodzę ci to.
Powiedziała Perła. To dobra okazja by się na niej zemścić.
- Umowa stoi. Ale, ale. Coś za coś. W takim razie jak ja wykonam twoje zadanie, to ty pójdziesz po innych morderców i powiesz im, że woła ich alfa.
Uśmiechnąłem się szyderczo. Perła nie cierpi morderców, boi się ich. Nie zrobi tego w życiu.
- D-d-dobra. A ty pójdziesz do mamy i powiesz, że chcę iść z nią na kolejną wyprawę.
To nie równało się z moim planem i trochę było mi jej żal.
- Ok, idę to zrobić i potem ty.
Pobiegłem szybko w stronę mamy. Nie wyglądała na za szczęśliwą.
- Coś się stało mamusiu?
Zawsze byłem z nią zżyty.
- Nie, nic. Czego chcesz?
Wyraźnie słyszałem niepokój w jej głosie.
- Perła chce wyruszyć z tobą na wyprawę.
Zaśmiałem się drwiąco.
- Może iść.
Odpowiedziała mi matka bez uczuciowo.
- Teraz twoja kolej.
Uśmiechnąłem się do Perły. Przełknęła ślinę i pobiegła w stronę Rossy, Liv, Rocko, Last Breath i Black Angel'a. Ja miałem dużo wolnego czasu na spotkanie z moim najlepszym przyjacielem- czarnym łabędziem Tenorino Albayo De Nearon Quinel (Tenorem). Rozumieliśmy się doskonale i znaliśmy swoje języki, ale to łabędź mówił w języku koni.
- Hej Tenor!
Krzyknąłem. Mój przyjaciel mieszka na Rajskiej Plaży.
- Cześć koniu! Co u ciebie, Akcent? Nie gadaj, że znów przywlokłeś tu te wilki!
Tenor aż wyskoczył z wody.
- No co ty? Zjadłyby cię.
Zachichotałem złośliwie i przywołałem Granixa- najsilniejszego z moich wilków śmierci.
- Granix, wyluzuj. Nawet nie myśl, że na obiad zjesz dziś łabędzie udka!
Przestraszony Tenorino prawie wzniósł się w powietrze.
- Ciesz się, że to nie Cerber.
Wycwaniłem się.
- A może zawołasz wszystkie tysiąc wilków?
Drwił ze mnie łabędź. A niech wie, że tak nawet przyjaciele nie mogą ze mną zadzierać.
- Hangar! Fergos! Angello! {...}
Wołałem wszystkich po kolei. W tym stadzie wilków wszystkie bez wyjątku słuchają mnie jak alfę. Zamieszkują nasze najmroczniejsze tereny takie jak Las Peeves, Willa Mrocznej Damy i niektóre mieszkają przy Wodospadzie Dusz. Zawsze gdzie indziej możesz je spotkać, są niegroźne do czasu kiedy je o to nie poproszę.
- Stary! Błagam! Boję się ich.
Prosił mnie mój przyjaciel.
- Ojej, a ja chciałem z nimi pospacerować! Spoko, jeszcze nie kazałem im być agresywnymi. Muszę iść Tenor. Pa!
Ptak wyszedł z wody i dał znak głową.
Teraz mam ochotę odwiedzić jakiegoś mordercę. Może... Last Breath'a!
Razem z moimi najbardziej nieułożonymi wilkami ( ma takie tylko trzy : Angus, Bardox i Neron). Jak miewam jest w najbardziej samotnym i smutnym miejscu w Mysterious Valley. Wreszcie go znalazłem.
- Siema. Coś dziś pozabijamy?
Podszedłem do ogiera. Gardzi nami, więc jego reakcja jest pewna. Zignorował mnie.
- Ej, no weź. Angus, załatw to.
Powiedziałem do jednego z moich wilków śmierci. Ten złapał go zębami mocno za nogę i szarpał za ogon.
- Może teraz coś powiesz?
Zaśmiałem się drwiąco.
< Last Breath?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz