CD Rossy
Pokręciłem głową z uśmiechem i pocałowałem klacz w czoło. Ta także się uśmiechnęła i dała mi kuksańca w bok. Zrobiłem minę zdziwionego źrebaka.
-Mam nadzieję, że to się uda- powiedziałem i spojrzałem w niebo.
-Musi się udać- pocieszyła mnie.
Posłałem jej ciepły uśmiech i poszliśmy razem gdzieś w cień pod drzewa.
Po jakimś czasie ludzie zabierali wszystkie konie do boksów. Aż czułem adrenalinę buzującą w mojej krwi gdy tylko pomyślałem o jutrzejszej ucieczce. Nie mogłem się doczekać, ale cóż... to było ogromne ryzyko i niebezpieczeństwo. Pożegnałem się z Rossą na noc i wszedłem do swojego boksu już spokojniej niż zazwyczaj. Słyszałem jeszcze ciche szepty ludzi, a potem tylko huk zamykanych drzwi. Wszystkie konie zabrały się za swoją kolację, ja natomiast wyjrzałem przez kraty i skierowałem wzrok w kierunku terenów Mysterious Valley.
-To już juro...- szepnąłem do siebie i zamknąłem oczy. Nawet nie zauważyłem kiedy zmorzył mnie sen.
Następnego dnia
Wstałem bardzo wcześnie, Rossa chyba jeszcze spała. Nie chciałem jej budzić. Najadłem się tego świństwa co tam dawali. Szczerze mówiąc nie było to takie ohydne jak się zdawało, ale i tak wolałem zeschniętą trawę od tego sztucznego czegoś. Przyszła godzina czyszczenia całej stajni. Przechodziłem z nogi na nogę gdy tylko wchodził jakiś człowiek wyprowadzając konie, a bramy... bramy zostawały otwierane.
Rossa? :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz