CD Akcenta
Podbiegłam widząc co narobił źrebak.
- Ty... GO ZABIŁEŚ!
Wykrzyknęłam kiedy poszli ci z wrogiego stada.
- Nie chciałem! Miałem rzucić w niego małym kamyczkiem, ale w zęby wśliznął mi się wielki!
Bronił się mały. No i rzeczywiście, chciał tak zrobić. Widziałam, bo go szpiegowałam. Żadna klacz o dobrych zmysłach nie wypuściłaby źrebaka poza tereny.
- Wierzę ci. Ale ciebie to cieszy. Nie będziesz dobrym koniem...
Powiedziałam po chwili ciszy. Akcentowi zbierało się na łzy.
- Więc po co mam tu zostać?
Pobiegł w stronę wrogiego stada całkiem zrezygnowany. No i co tam znalazł? Cały świeżo po narodzinach miot wilków! Ale jaki miot!? Opuszczony i składający się z tysiąca wilczków!
Musieliśmy je zabrać, nie mam serca zostawić maluchy na pastwę losu.
Młody codzienne w tajemnicy przed innymi karmił wilki. Nikt nie wiedział czym, ale wyrosły na dorodne i nader silne okazy. Wszystkie prawie jednakowe, czarne jak smoła. Zżył się z drapieżnikami. Nie wyglądało to dobrze. Po kilku miesiącach odwiedziłam ich ponownie.
- I co z wilkami?
Zapytałam już nieco wydoroślałego Akcenta.
- Lepiej niż ciocia myśli. Aha, odkryłem też swój żywioł!
Tymi słowami bardzo mnie przeraził.
- Mogę wiedzieć jaki to żywioł?
Zaczęłam drżeć z przejęcia.
< Akcent?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz