C.D Qerida
Westchnęłam cicho. Kilka razy pociągnęłam ogiera za grzywkę. Za każdym razem uśmiechałam się wrednie.
- Dobra nie rób. - burknął.
- Zakażesz? - zapytałam.
- Tak.
Prychnęłam i odwróciłam głowę w drugą stronę. Moja grzywa swobodnie opadła na szyję. A ja przymknęłam oczy.
- Focha masz? - zapytał.
Nie odpowiedziałam.
Ogier kilka razy jeszcze mnie szturchał i pytał czy jestem zła. Na żadne pytanie mu nie odpowiedziałam. W końcu kiedy odwróciłam głowę w jego stronę zderzyliśmy się czołami.
- Qerido... - syknęłam.
- No co? To nie moja wina. Trzeba było nie odwracać główki nic by nie było. - powiedział z wrednym uśmieszkiem.
- Pff... - mruknęłam.
- Pfyfasz? - zapytał.
- Nic. - odparłam.
W pewnym momencie wstałam i podeszłam do drzewa, które znajdowało się za ogierem. Zaczęłam chodzić w kółko, potem podbiegłam do innego drzewa które było bardziej w głębi lasu. I tak ciągle. W pewnym momencie chciałam zawrócić. Jednak kiedy chciałam coś powiedzieć do Qerida, nie mogłam bo go nie widziałam. Obróciłam się. Wszędzie było ciemno. W pewnym momencie zaczęłam wzywać pomoc... Ale na marne moje próby...
Qerido? Ona jak zwykle musi gdzieś wejść xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz