CD Rossy
Odsapnąłem, pełen ulgi, wypuszczając głośno powietrze z płuc. Rossa także odetchnęła, nawet zachichotała cicho pod nosem, wpatrując się w szare niebo. Mimo naszej ulgi nadal uważnie nasłuchiwałem czy ludzie oby nie wracają.
-Udało nam się- usłyszałem obok siebie głos Rossy- Mieliśmy szczęście.
-I to jakie. Gdyby nie ty może i by nas tu nie było- przez to chciałem pokazać, że jestem jej bardzo wdzięczny.
-To nie tylko moja zasługa. Ty też miałeś w tym udział, ale zostaje jeszcze problem z ludźmi- odpowiedziała, no nowo marszcząc delikatnie swoje czoło.
-Na razie ich nie ma. Myślę, że dali sobie spokój, ale wrócą na sto procent. Nie zawracaj sobie tym głowy, ostrzeżemy resztę stada- spojrzałem na nią, a ona pokiwała głową z lekka niepewnie.
-A jak wrócą tu w nocy?- spytała pospiesznie.
-Rossa...- skarciłem ją lekko, uśmiechając się przyjaźnie.
-Tak, wiem, ale nie mogę przestać o tym myśleć- pokręciła głową, dając wyraźnie znak, że jeszcze nie odpoczęła po naszej przygodzie z jeziorem- Jedno wiem na pewno, że teraz będę ostrożna z tym mostem i ogólnie z tym całym terenem- odparła, biorąc głęboki oddech.
-Z drugiego punktu widzenia to niezłe miejsce na schronienie...- dodałem, lecz po chwili dostałem w bok mocnego kuksańca.
-Chyba nie zapomniałeś już, że o mało to miejsce nas nie zabiło!- krzyknęła z sarkazmem w głosie.
-Auć! Nie chcesz chyba mi złamać żeber?- zaśmiałem się łobuzersko.
-Żebra to byś miał dawno połamane gdybym nie była tak zmęczona. Mówiłam, że to zły pomysł...- pociągnęła mnie za grzywkę.
Spojrzałem na nią teatralnym wzrokiem, prychając z udawaną pogardą i przy tym śmiejąc się głęboko w duszy.
Rossa? Ja żyjem ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz