Biegłam obok lasu, napawając się pełnią zimy. Może nie była jakaś tam odlotowa jak wzeszłym roku, ale ja akurat na śniegu, i tej porze roku znałam się najlepiej. Była ona moja ulubioną. Wtedy nie musiałam się bać, że coś z moimi mocami będzie nie tak. Kopyta rytmicznie uderzały w podłoże pokryte śniegiem. Zarzucałam co chwile głową radosna, sama siebie nie poznając. Zima robi na mnie dużo zmian. Szkoda, że trwa tak krótko. Zatrzymałam się cała zziajana, nawet nie czując ile kilometrów przebiegłam. Próbowałam uspokoić oddech i go wyrównać. Oparłam się o drzewo, które wyglądało pięknie. Gałęzie oszronione, paskowane jak zebra, chyliło soje konary ku dołowi pod wpływem ciężaru śniegu nazbieranego na górze. Wtem zobaczyłam jakąś nieznajomą klacz. Nigdy przedtem jej nie widziałam, więc pierwsze co pomyślałam, że musi być nowa. Moja mina momentalnie zrobiła się bardziej poważna, lecz ku swojemu zdziwieniu zrobiłam pierwszy krok.
-Cześć- zwróciłam się do klaczy- Jesteś tu nowa?- spytałam, stając w bezpiecznej odległości.
Klacz skierowała na mnie swoje spojrzenie. Jej maść zlewała się z białym otoczeniem, tak samo jak moja. Widać było tylko jej ciemne oczy ogólny zarys.
-Tak, dopiero co dołączyłam- odparła- Nazywam się Chiara- przedstawiła się.
Chwilę się wahałam co do wyjawienia swojego imienia, pewnie dlatego, że nie byłam wobec obcych ufna, ale Chiara wydawała się nawet spoko koniem.
-Heaven- postarałam się o jakiś ładny uśmiech- Kiedy dokładnie dołączyłaś?- spytałam z czystej ciekawości.
Chiara, dokończysz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz