Zimny wiatr poruszał gałęziami zmarzniętych świerków. Po moim kręgosłupie przebiegł zimny dreszcz. Świetnie, naprawdę super...może niech jeszcze zacznie padać?
Spojrzałam w niebo lekko się krzywiąc. Cóż, chmury wyglądały tak, jakby faktycznie miało zacząć padać. Westchnęłam cicho i spuszczając głowę zaczęłam iść przed siebie.
Poranne mgły osnuły całą okolicę, choć tu, w iglastym lesie, było ich najmniej. Zmarznięta i lekko oszroniona trawa chrzęściła pod moimi kopytami, a zimny, przeszywający wiatr rozwiewał grzywkę. Mhh, zdecydowanie wolę lato!
Nagle do moich uszu dobiegło rozpaczliwe rżenie. Stanęłam jak wryta nasłuchując.
Dźwięk powtórzył się, tym razem jakby bliżej.
Oblała mnie fala gorąca. Ostatnio takie rżenie słyszałam w poprzednim stadzie, kiedy któreś ze źrebiąt szukało swojej matki. Matki, która zapewne została zabita wcześniej, razem z resztą stada.
A może tylko mi się wydawało? Może wtedy to tylko moja wyobraźnia...?
Wyobraźnia wyobraźnią, ale ktoś ewidentnie kręcił się po okolicy. Wiatr zagwizdał między wysokimi gałęziami posępnych świerków jakby chciał nadać temu miejscu atmosferę grozy. Taaaak, wybitnie jej tu teraz potrzebowałam!
< Ktoś dokończy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz