C.D Qerida
W sumie to było takie niespodziewane spotkanie kiedyś… Nie planowałam tego, ale no los to sam „szykował”. Jednak także pamiętam, że kiedy się zaprzyjaźniliśmy to mój ojciec nie był z tego taki zadowolony, w końcu on i Qerido się przyjaźnili… A po długim czasie córeczka tatusia była w związku z jego przyjacielem, heh… Pamiętne czasy. Uśmiechnęłam się delikatnie i spojrzałam na partnera.
- To było przypadkowe. Nawet nie wiedziałam, że mój ojciec się z tobą przyjaźnił. Nigdy się nie chwalił z kim się trzyma. – powiedziałam.
- W końcu i tak później się dowiedziałaś. – powiedział całując mnie w czoło.
Odeszłam od ogiera, odwróciłam się tyłem i weszłam bardziej w głąb jaskini, było tak tutaj ciemno, że można było słodko drzemać i się chować.
Położyłam się na ziemi i oparłam o ścianę jaskini. Rozejrzałam się i dopiero teraz zorientowałam się, że przede mną stał Qerido.
- Pamiętasz tamtą dolinę gdzie były źrebaki? – spytałam.
Spojrzał na mnie i się lekko uśmiechnął.
- To było z tą jaskinią co przypadkiem byliśmy na tej dolinie gdzie było pełno źrebaków i opiekunki? – spytał.
Pokiwałam głową, to było niby tak dawno… A nadal o tym pamiętamy. W sumie też przykro mi się zrobiło bo sama chciałabym mieć własne źrebaki, ale no cóż to jest tylko kwestia czasu i losu. Zamknęłam oczy i poczułam jak ktoś delikatnie ciągnie mnie za grzywę.
- Rossiu nie śpij. – zdrobnił moje imię i się uśmiechnął.
- No co? – spytałam wstając.
- Deszcz ucichł. – wyburczał.
Wyszłam pierwsza z jaskini i co? Deszczyk, deszczyk, deszczyk… W sumie mżawka. Posłałam mordercze spojrzenie ogierowi, ale ten tylko się głupio uśmiechnął, wybiegł z jaskini i zaczął kłusować w kółko. Radośnie rżał aż w końcu się poślizgnął i prawie się przewrócił. Podbiegłam do niego.
- Nie biega się po błocie, dobrze o tym wiesz. – powiedziałam.
- Pff… Ale ja lubię. – burknął.
- To chodź na spacer. – zaproponowałam.
Qerido?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz