CD Flower Desert
Poszliśmy już do naszej wspólnej jaskini zapominając o tamtym typie. Nie lubię takich koni jak on, czy tam demonów, czy jak się nazwał. Chociaż z początku również myślałem, że to Sangre, ale to chyba przecież nie możliwe, żeby ten ogier kochał którąkolwiek klacz. Może kiedyś był inny? Któż to wie lepiej niż on sam. Lepiej nie wtrącać się zbyt dużo w te sprawy.
- Kochanie, co jest...
Nagle Flower skuliła się z bólu.
- Ach, to chyba źrebaczki chcą już być tu z nami. To już niedługo, ale jeszcze nie dziś.
Ostatnio dowiedzieliśmy się, że źrebaki będą dwa, a w sumie co mi tam - i tak nie będę się nimi zajmował. Może i jestem ojcem, ale jestem właśnie tylko ojcem. Ja tylko kocham Flower, nie moja wina, że będę miał z nią dzieci.
- Muszą jeszcze z dwie doby poczekać.
Powiedziałem oschle.
- Nie chcesz mnie wspierać?
Spytała zawiedziona klacz.
- Ciebie tak, ale je nie!
Dalej uparcie trzymałem się swojego.
- Jesteś okropny!
Krzyknęła klacz i rozpłakała się. Musiałem kilka godzin to przemyśleć, zanim doszedłem do wniosku jaki jestem głupi.
- Przepraszam.
Westchnąłem i zwróciłem się do Desert.
- Nie musisz w sumie ich nawet widzieć.
Obróciła się i gdzieś odeszła.
- Gdzie idziesz?
- Wyprowadzam się, wrócę jak się uspokoisz.
Te słowa mnie przeraziły.
- Ale...nie.
Dotknąłem Ją lekko.
- Mam tego dość! Żegnam, zajmij się sobą.
Uciekła gdzieś w głąb lasu i wiedziałem, że nie mogę gonić Jej, bo się jeszcze bardziej zirytuje...
<Flower?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz