wtorek, 8 września 2015

Od Flower Desert

CD Corriento


Corriento powiedział, że nie lubi dzieci. No, ok, ojcowie nie angażują się w wychowywanie, a po roku - dwóch latach już po kłopocie. Coś czuję, że nie będzie to takie straszne, jak się wydaje. Przecież maluchy uczą się chodzić i biegać kilka minut po urodzeniu, no maksymalnie godzinę. Porozumiewać się praktycznie też potrafią prawie od początku życia. Wystarczy zapewnić jedzenie, nauczyć je zdobywać, bronić i uczyć jak się broni. To nie jest dużo i półroczne źrebię jest w stanie odbiec od niebezpieczeństwa ma kilka metrów.
- Będę z nim, lub z nimi, a Ty nie musisz się przejmować. Będą bawić się z dala od Ciebie, tylko przynajmniej wieczorami poświęcaj im trochę czasu.
Postanowiłam stanowczo.
- No, ok. Postaram się, jak mówiłem.
Przytaknął i wrócił do swoich spraw. Ech, a ja jestem najszczęśliwszą klaczą na świecie...mogę wdychać powietrze przepełnione moim małym szczęściem i delektować się myślą o rodzinie. Mam to w genach, jestem bardzo rodzinna, a tak powinna wyglądać normalna rodzina. Kochający partner i potomstwo. Mam nadzieję, że długo pożyję w takiej wspaniałej rodzinie. Ech, dziś też muszę odwiedzić Amber. Pobiegłam więc nad Wodospad Dusz i zwierzyłam się Jej.
- Hej, Amber...ech...- przeczyściłam kopytem 'nagrobek' - Wiesz, jestem w ciąży. Jak Ty. Jeśli da się tam, w niebie mieć dzieci, to pewnie już masz źrebaka. Ale to raczej niemożliwe.
Nagle coś zwróciło moją uwagę. Było czarne i wysokie i przypominało...
- Sangre?!
...demona. Cofałam się powoli. Bałam się.
- Bardzo blisko, kochana. Dziadziuś Sangre przekazał mi dużo z wyglądu.
Na mojej szyi zacisnęła się lodowa obręcz.
- Puść mnie!
Krzyknęłam próbując uciec.
- Nie, nie, nie. Klacze w ciąży są przeze mnie szczególnie dręczone...
Lód zmienił się w metal.
- Ratunku!
Wyrywałam się. Nagle zza drzew wybiegł Corr. Skopał ogiera, który chyba dał już sobie spokój, bo puścił mnie. Wtedy uciekliśmy.
- Dlaczego to robisz?
Spytałam na koniec.
- Nie pytaj, tak zostałem wychowany.
Zaśmiał się bezlitośnie.
- Szkoda, że takie konie idą złą drogą.
Powiedziałam.
- Poprawka, demony.
Zagwizdał i oddalił się. Wzruszyłam ramionami i poszliśmy do jaskini.

<Corr?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz