wtorek, 22 września 2015

Od Atencjo i Fikandra

 - Atencjo -

 - Friko, gdzie my właściwie idziemy? - spytałem chyba po raz setny.
Mój brat tylko zmarszczył brwi i znowu przybrał ten zachmurzony wyraz pyska. Zdawało mi się, że zacisnął też wargi. Wiedziałem już, że nie odpowie.
 Westchnąłem najgłośniej jak to tylko możliwe, lecz nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia.
- Mówiłem ci, żebyś mnie nie zdrabniał. - wymamrotał w końcu.
Fri...Ech, Fikander nie lubi, kiedy mówię do niego zdrobniale. Zupełnie tego nie rozumiem, bo kiedy mama tak go nazywała nigdy nie protestował.
- Dlaczego odeszliśmy od stada? - kontynuowałem, a kiedy brat znowu przemilczał moje słowa, wbiłem wzrok w ziemię i podobnie jak on zmarszczyłem brwi. - Mama będzie zła, że poszliśmy bez niej i taty...
 Fikander na chwilę otworzył szerzej oczy i na ułamek sekundy zastygł w bezruchu, jakby ktoś poraził go prądem.
- Dlaczego oni nie idą z nami? Firko, musisz mi kiedyś powiedzieć...
- Nie dziś. - powiedział przez zaciśnięte zęby, choć w jego głosie nie było złości. Ton jego głosu wyraźnie oznajmił mi, że to koniec rozmowy, jednak nie zamierzałem się poddać.
- Skoro nie dziś, to kiedy?
- Przyjdzie na to czas. Wtedy.
 Posłałem mu typowo obrażone spojrzenie, a ponieważ nie zareagował ponownie spojrzałem na ziemię. Dlaczego on wiecznie traktuje mnie jak dziecko? Mam już 6 miesięcy, nie jestem źrebakiem, który nic nie łapie!
 Reszta drogi minęła nam w ciszy. Ja byłem obrażony, a mój brat nie miał zamiaru rozmawiać. Odkąd ruszyliśmy jest jakiś inny...

- Fikander -

 Ukradkiem spojrzałem na złego brata. Chciałbym mu powiedzieć. Chciałbym, żeby to zrozumiał, ale jest jeszcze zbyt młody. Jest jeszcze dzieckiem, nie powinienem zadręczać go śmiercią rodziców.
 Jednak jego pierwsze pytanie nie dawało mi spokoju - dokąd idziemy? Ach, żebym to wiedział!
Miałem nadzieję, że choć teraz nam się poszczęści i znajdziemy bezpieczne miejsce...
***
 - Atencjo...- delikatnie szturchnąłem pyskiem śpiącego brata.
Źrebak powoli otworzył oczy i spojrzał na mnie zaspany.
- Jest za wcześnie...jeszcze chwilę...- ziewnał
- Młody, idziemy dalej, wstawaj.
 Szkoda mi było go budzić, lecz zdaje mi się, że gdzieś w okolicy są konie - jeśli się sprężymy, dotrzemy tam przed świtem.
 Atencjo niechętnie wstał mi otrzepał się z resztek leśnej ściółki.
- Friko...
 Skuliłem uszy na dźwięk zdrobnienia. Ech, to nie jego wina... nie powinienem mu tego wypominać, lecz to było silniejsze ode mnie. Wcześniej mówiła mi tak tylko matka, cała reszta zwracała się do mnie z pełną powagą - "Fikandrze". Chyba sądzili, że naprawdę jestem sporo starszy niż w rzeczywistości. Cóż, teraz faktycznie bardziej przypominałem surowego dorosłego konia niż "nastolatka" Chociaż...może zawsze tak było...?

- Atencjo -

  Niechętnie wlokłem się za Fikandrem. Byłem jeszcze bardzo śpiący, podczas gdy mój brat żwawo kroczył przed siebie.
 Nie wiem kiedy przed moimi oczami pojawiła się błękitna iskierka.
Cofnąłem się, lecz to dziwne coś powtórzyło mój ruch. Zdawało się wpatrywać się we mnie, co było trochę przerażające.
- Frikooo...- jęknąłem.
Mój brat westchnął ciężko, lecz szedł dalej.
- Mówiłem Ci: postój zrobimy po drodze, i przestań zdrabniać moje imię. A ...- odwrócił się i po chwili zmarszczył brwi.- Co to jest?
 Niepewnie pokręciłem głową.
 Niebieski płomyczek podleciał w górę, lecz po chwili znowu wylądował na moich chrapach.
- Nie ruszaj się - polecił brat i zaczął iść w moją stronę.
 Iskierka podleciała w górę, a ja poczułem nagłą chęć gonienia jej. Zerwałem się do galopu niemal wpadając na brata.

- Fikander -

- Atencjo! - krzyknąłem natychmiast zrywając się do biegu.
 Ku mojemu zdziwieniu nie mogłem dogonić brata. Ojciec twierdził, że młody jest w okresie, w którym kształtują się jego moce, a więc ta super prędkość to pewnie ich wina.
 Problem pojawił się, gdy na drodze źrebaka stanęła siwa klacz, której chyba nie zauważył, bo już po chwili leżał na ziemi.
- Atencjo! - syknąłem po raz kolejny posyłając mu karcące spojrzenie.
 Odruchowo zasłoniłem go własnym ciałem i spojrzałem na klacz, już znacznie łagodniej, choć wciąż szykując się do ewentualnej obrony źrebaka.
- Przepraszam cię za niego. Nie zauważył cię...

< Havanka? ^^ >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz