CD opowiadania Javiera
Javier przytaknął moim słowom. Powoli czułam, jak moja złość zaczyna opadać.
- ...Poza tym, w porównaniu do tych innych skner da się z tobą JESZCZE wytrzymać. - uśmiechnęłam się krzywo. Po chwili rzuciłam na niego przelotne spojrzenie. Nadal wydawał się kimś mi znanym.... Ale cóż, zostawię już tę myśl za sobą, nie mam zamiaru sobie głowy zawracać. Rozejrzałam się po okolicy. Byliśmy niedaleko mglistej polany. Na moment miałam pomysł, by tam pójść, bo od dawien dawna tam nie byłam, ale zaraz odrzuciłam tę myśl, w obawie o kompletne zepsucie rozmowy. Między nami zawisła głucha cisza.
(Javier? Wiem, że tekst kompletnie bez sensu, ale cudem udało mi się dorwać laptopa...)
poniedziałek, 24 listopada 2014
piątek, 21 listopada 2014
Od Pride
Zimno. Listopad. Deszcz. I ja akurat mam dobry humor! Jednak mam to wyczucie, nie?
Obudziłam się dosyć wcześnie, ale od razu zerwałam się i wybiegłam z jaskini, nie zważając na deszcz zaczęłam biegać, skakać i śmiać się. W ten sposób obudziłam chyba całe stado...
- Zamknij się! - ktoś krzyknął
- Niektórzy jeszcze odpoczywają! - wrzasnął inny
Zignorowałam marudów, zaczęłam chodzić po jaskiniach członków stada i ich budzić. Tak wiem, niezbyt kreatywne i przyjemne zajęcie, ale nie mogłam patrzeć jak stado upada. Trzeba przecież coś zrobić! Przecież wystarczy jedna iskra, aby rozniecić ognisko, a ja właśnie jestem tą iskrą.
- Obudźcie się! - krzyczałam z uśmiechem na pysku, nie zwracając uwagi na obraźliwe słowa pod moim adresem. W końcu udało mi się obudzić i "wypłoszyć" z jaskiń kilkanaście koni. Niektóre, myślące pewnie tak jak ja, zaczęło się razem ze mną śmiać i skakać, niektórzy nadal narzekali, a jeszcze inni po prostu nas ignorowali.
(Ktoś dokończy?)
Obudziłam się dosyć wcześnie, ale od razu zerwałam się i wybiegłam z jaskini, nie zważając na deszcz zaczęłam biegać, skakać i śmiać się. W ten sposób obudziłam chyba całe stado...
- Zamknij się! - ktoś krzyknął
- Niektórzy jeszcze odpoczywają! - wrzasnął inny
Zignorowałam marudów, zaczęłam chodzić po jaskiniach członków stada i ich budzić. Tak wiem, niezbyt kreatywne i przyjemne zajęcie, ale nie mogłam patrzeć jak stado upada. Trzeba przecież coś zrobić! Przecież wystarczy jedna iskra, aby rozniecić ognisko, a ja właśnie jestem tą iskrą.
- Obudźcie się! - krzyczałam z uśmiechem na pysku, nie zwracając uwagi na obraźliwe słowa pod moim adresem. W końcu udało mi się obudzić i "wypłoszyć" z jaskiń kilkanaście koni. Niektóre, myślące pewnie tak jak ja, zaczęło się razem ze mną śmiać i skakać, niektórzy nadal narzekali, a jeszcze inni po prostu nas ignorowali.
(Ktoś dokończy?)
Od Javier`a
CD Filjan
Proszę bardzo... Z szarej myszki nagle zaczął wydobywać się chociaż promyczek ognia. Zadziwiające... lecz bardzo przewidywalne. Jednak nie należę do tego typu koni, które chętnie rozmawiają z kimś o kimś.
-Przepraszam cię bardzo- uspokoiłem uśmiech- Ale chyba mnie pomyliłaś z innymi idiotami. Ja nie należę do tego typu koni co obrabiają dupę, za przeproszeniem, za czyimiś plecami. Zresztą niechętnie w ogóle z kimś rozmawiam- odparłem.
-Chociaż ty...- burknęła pod nosem kąśliwie.
-Chyba na prawdę nie masz z kim rozmawiać jeśli jeszcze do teraz ze mną wytrzymałaś- mimo mojej woli na twarzy zagościł ironiczny uśmiech do samej mojej osoby.
-A widzisz tu niby kogoś wokoło oprócz wiatru, roślin, kilku szwędających się zwierząt i owadów?- stanęła- Nie ma nikogo niestety- odparła z westchnieniem.
Filjan? Za mało czasu miałem przez ostatnie dni ;(
Proszę bardzo... Z szarej myszki nagle zaczął wydobywać się chociaż promyczek ognia. Zadziwiające... lecz bardzo przewidywalne. Jednak nie należę do tego typu koni, które chętnie rozmawiają z kimś o kimś.
-Przepraszam cię bardzo- uspokoiłem uśmiech- Ale chyba mnie pomyliłaś z innymi idiotami. Ja nie należę do tego typu koni co obrabiają dupę, za przeproszeniem, za czyimiś plecami. Zresztą niechętnie w ogóle z kimś rozmawiam- odparłem.
-Chociaż ty...- burknęła pod nosem kąśliwie.
-Chyba na prawdę nie masz z kim rozmawiać jeśli jeszcze do teraz ze mną wytrzymałaś- mimo mojej woli na twarzy zagościł ironiczny uśmiech do samej mojej osoby.
-A widzisz tu niby kogoś wokoło oprócz wiatru, roślin, kilku szwędających się zwierząt i owadów?- stanęła- Nie ma nikogo niestety- odparła z westchnieniem.
Filjan? Za mało czasu miałem przez ostatnie dni ;(
Od Pride
CD opowiadania Rossy
Uśmiechnęłam się
- Wiesz, to wcale nie jest taki głupi pomysł - spojrzałam na klacz rozbawiona
Odwzajemniła uśmiech
- Tylko najpierw trzeba pozbierać te kamienie - skrzywiła się - To zbyt męczące...
Na chwilę się zamyśliłam. Po chwili zerwałam się i zaczęłam biegać wokół śpiewając znaną mi, wesołą piosenkę. Na szczęście, zawsze miałam donośny głos więc gdy tylko zaczęłam śpiewać refren konie zaczęły się zbiegać. Okazało się, że Rossa również zna ową piosenką i dołączyła do mnie. Biegałyśmy wśród koni śpiewając, śmiejąc się i zachęcając do dołączenia do nas. Gdy skończyłyśmy śpiewać większość stada było na małej polance, śmiejąc się i nucąc różne piosenki.
(Rossa albo ktoś inny? Obudźcie się )
Uśmiechnęłam się
- Wiesz, to wcale nie jest taki głupi pomysł - spojrzałam na klacz rozbawiona
Odwzajemniła uśmiech
- Tylko najpierw trzeba pozbierać te kamienie - skrzywiła się - To zbyt męczące...
Na chwilę się zamyśliłam. Po chwili zerwałam się i zaczęłam biegać wokół śpiewając znaną mi, wesołą piosenkę. Na szczęście, zawsze miałam donośny głos więc gdy tylko zaczęłam śpiewać refren konie zaczęły się zbiegać. Okazało się, że Rossa również zna ową piosenką i dołączyła do mnie. Biegałyśmy wśród koni śpiewając, śmiejąc się i zachęcając do dołączenia do nas. Gdy skończyłyśmy śpiewać większość stada było na małej polance, śmiejąc się i nucąc różne piosenki.
(Rossa albo ktoś inny? Obudźcie się )
niedziela, 16 listopada 2014
Od Filjan
CD opowiadania Javier'a
Głupia jestem. Właśnie straciłam jedyną możliwą szansę na rozmowę z kimkolwiek. Jednak razem z lekkim zawiedzeniem czułam także... ujmę to jako zdenerwowanie. Czułam złość, która ciągle we mnie wzrastała. Spojrzałam na ogiera chłodnym spojrzeniem. Wciąż wyglądał na rozbawionego, ale usilnie chciał to ukryć
- To w takim razie wybacz, musiałam cię z kimś pomylić. Więc skoro, aż tak bardzo przeszkadza ci moja obecność, to możesz śmiało iść gdzieś, gdzie będziesz mógł się ze mnie śmiać do woli. - prychnęłam. Ogier teraz wyglądał na jeszcze bardziej radosnego, a na jego chrapach zawitał kpiący uśmieszek.
(Javier? Brak weny i sorry, że dopiero teraz...)
Głupia jestem. Właśnie straciłam jedyną możliwą szansę na rozmowę z kimkolwiek. Jednak razem z lekkim zawiedzeniem czułam także... ujmę to jako zdenerwowanie. Czułam złość, która ciągle we mnie wzrastała. Spojrzałam na ogiera chłodnym spojrzeniem. Wciąż wyglądał na rozbawionego, ale usilnie chciał to ukryć
- To w takim razie wybacz, musiałam cię z kimś pomylić. Więc skoro, aż tak bardzo przeszkadza ci moja obecność, to możesz śmiało iść gdzieś, gdzie będziesz mógł się ze mnie śmiać do woli. - prychnęłam. Ogier teraz wyglądał na jeszcze bardziej radosnego, a na jego chrapach zawitał kpiący uśmieszek.
(Javier? Brak weny i sorry, że dopiero teraz...)
piątek, 14 listopada 2014
Od Qerida
CD Rossy
Pomimo tego, że widziałem jak klacz próbuje zmienić temat nie zamierzałem jej męczyć szczególnie gdy było widać, że nie chce o tym rozmawiać. Ciekawiła mnie ta sytuacja i chciałem ją jakoś pocieszyć, ale nie będę natrętny. Opuściłem sobie.
-Tak, myślę, że tak- odparłem z lekka niepewnie czy oby na pewno wszystko przemyślałem.
-I co?- spytała, wysilając się na uśmiech.
-O wiele lepiej, ale gnębi mnie tylko sytuacja jaka panuje w stadzie- odpowiedziałem, chwilowo spuszczając głowę na dół.
Usłyszałem jak klacz wzdycha z przyznaną mi racją.
Rossa? Brak weny i w szczególności czasuq;_;
Pomimo tego, że widziałem jak klacz próbuje zmienić temat nie zamierzałem jej męczyć szczególnie gdy było widać, że nie chce o tym rozmawiać. Ciekawiła mnie ta sytuacja i chciałem ją jakoś pocieszyć, ale nie będę natrętny. Opuściłem sobie.
-Tak, myślę, że tak- odparłem z lekka niepewnie czy oby na pewno wszystko przemyślałem.
-I co?- spytała, wysilając się na uśmiech.
-O wiele lepiej, ale gnębi mnie tylko sytuacja jaka panuje w stadzie- odpowiedziałem, chwilowo spuszczając głowę na dół.
Usłyszałem jak klacz wzdycha z przyznaną mi racją.
Rossa? Brak weny i w szczególności czasuq;_;
środa, 12 listopada 2014
Od Rossy
C.D Pride
Spojrzałam na zwierzę, uciekało przestraszone. Nie dziwię się mu. Westchnęłam cicho. Cisza obijała mi się o uszy, czego zbytnio nie lubiłam. Ta cisza zabija od środka...
- Stado upada, trzeba jakoś ich pobudzić z tego snu zimowego. -powiedziałam.
Pride na mnie spojrzała.
- A masz jakiś pomysł? - zapytała.
- Jeszcze nie, prędzej to bym im do jaskini wrzucała kamienie aby oberwali i wyszli z tych ciemności. - powiedziałam z chytrym uśmieszkiem.
Klacz się uśmiechnęła.
< Pride?>
Spojrzałam na zwierzę, uciekało przestraszone. Nie dziwię się mu. Westchnęłam cicho. Cisza obijała mi się o uszy, czego zbytnio nie lubiłam. Ta cisza zabija od środka...
- Stado upada, trzeba jakoś ich pobudzić z tego snu zimowego. -powiedziałam.
Pride na mnie spojrzała.
- A masz jakiś pomysł? - zapytała.
- Jeszcze nie, prędzej to bym im do jaskini wrzucała kamienie aby oberwali i wyszli z tych ciemności. - powiedziałam z chytrym uśmieszkiem.
Klacz się uśmiechnęła.
< Pride?>
Od Rossy
C.D Qerida
Spojrzałam na niego.
- Qerido, to są sprawy między mną a Tyrionem... Jeśli w ogóle jeszcze jesteśmy razem. - powiedziałam cicho.
Ogier do mnie podszedł.
- Nie przejmuj się, wszystko powinno się ułożyć, nigdy nie trać nadziei. - rzekł z lekkim uśmiechem.
Pokiwałam głową.
- Dobra to powiedz, przemyślałeś wszystko i chcesz iść dalej? - próbowałam zmienić temat.
< Qerido?>
Spojrzałam na niego.
- Qerido, to są sprawy między mną a Tyrionem... Jeśli w ogóle jeszcze jesteśmy razem. - powiedziałam cicho.
Ogier do mnie podszedł.
- Nie przejmuj się, wszystko powinno się ułożyć, nigdy nie trać nadziei. - rzekł z lekkim uśmiechem.
Pokiwałam głową.
- Dobra to powiedz, przemyślałeś wszystko i chcesz iść dalej? - próbowałam zmienić temat.
< Qerido?>
czwartek, 6 listopada 2014
Od Qerida
CD Rossy
Widziałem, że coś ją gnębi. W moim charakterze niestety było tak, że jak coś mnie ciekawi to zawsze muszę to odkryć i jeśli coś gnębi moich przyjaciół to ja zawsze staram się pomóc, chociaż w niewidoczny sposób. Nie chciałem być jednak natrętny, szczególnie jeśli chodzi o sprawy prywatne. Jednakże postanowiłem spytać o co chodzi. Nie ważne czy mi odpowie czy nie... chociaż ją pocieszyć, a nie mogłem patrzyć jak grzebie kopytem w ziemi.
-Co jest?- spytałem z troską w głosie.
Klacz spojrzała w górę po czym znowuż spuściła wzrok na dół.
-Nic, nic... Tylko myślę nad pewna sprawą- odparła cicho- Już przemyślałeś?- spróbowała ukryć swój smutek.
-Rossa...- zacząłem, patrząc na nią na wylot- Nie znamy się od dzisiaj, wiem kiedy cos cię gryzie, a kiedy nie. Nie musisz mi mówić przecież wszystkiego, jednakże chciałbym cię w jakiś sposób pocieszyć, a nie mogę powiedzieć, że będzie wszystko dobrze, bo być może nie będzie- odpowiedziałem i stanąłem naprzeciwko niej.
Westchnęła, robiąc przy tym kwaśną minę. Nie wiem czy chciała powiedzieć czy nie, ale coś ją powstrzymywało.
-Nie chcę cię na prawdę zamęczać moimi sprawami. Uważam, że ty i tak masz dużo na swojej głowie i do zrobienia- odpowiedziała jak zbity pies.
-Dla mnie ważniejsi są bliscy niż ja sam. Aż taki zepsuty egoistycznie to ja nie jestem- uśmiechnąłem się delikatnie, oczekując na odpowiedź.
Rossa?
Widziałem, że coś ją gnębi. W moim charakterze niestety było tak, że jak coś mnie ciekawi to zawsze muszę to odkryć i jeśli coś gnębi moich przyjaciół to ja zawsze staram się pomóc, chociaż w niewidoczny sposób. Nie chciałem być jednak natrętny, szczególnie jeśli chodzi o sprawy prywatne. Jednakże postanowiłem spytać o co chodzi. Nie ważne czy mi odpowie czy nie... chociaż ją pocieszyć, a nie mogłem patrzyć jak grzebie kopytem w ziemi.
-Co jest?- spytałem z troską w głosie.
Klacz spojrzała w górę po czym znowuż spuściła wzrok na dół.
-Nic, nic... Tylko myślę nad pewna sprawą- odparła cicho- Już przemyślałeś?- spróbowała ukryć swój smutek.
-Rossa...- zacząłem, patrząc na nią na wylot- Nie znamy się od dzisiaj, wiem kiedy cos cię gryzie, a kiedy nie. Nie musisz mi mówić przecież wszystkiego, jednakże chciałbym cię w jakiś sposób pocieszyć, a nie mogę powiedzieć, że będzie wszystko dobrze, bo być może nie będzie- odpowiedziałem i stanąłem naprzeciwko niej.
Westchnęła, robiąc przy tym kwaśną minę. Nie wiem czy chciała powiedzieć czy nie, ale coś ją powstrzymywało.
-Nie chcę cię na prawdę zamęczać moimi sprawami. Uważam, że ty i tak masz dużo na swojej głowie i do zrobienia- odpowiedziała jak zbity pies.
-Dla mnie ważniejsi są bliscy niż ja sam. Aż taki zepsuty egoistycznie to ja nie jestem- uśmiechnąłem się delikatnie, oczekując na odpowiedź.
Rossa?
Od Pride
CD opowiadania Rossy
- Gdziekolwiek - mruknęłam zupełnie pozbawiona humoru - Byle by to nie było szare miejsce...
Kiwnęła pyskiem, na znak że mnie rozumie. Zresztą Rossa też nie wyglądała na szczególnie szczęśliwą tego dnia. Dalej szłyśmy w milczeniu, żadna z nas nie zamierzała przerwać tej ciszy. Szczerze mówiąc to wcale mi ona nie przeszkadzała. Wiatr wiejący miedzy drzewami, gdzieś płynął spokojnie strumyk, ja zamyślona i tylko w pewnym momencie jakieś zwierzę przebiegło przestraszone nie patrząc nawet czy to wilk czy tylko zwykły koń. Mówiąc prościej... kompletna, błoga cisza.
( Rossa?)
- Gdziekolwiek - mruknęłam zupełnie pozbawiona humoru - Byle by to nie było szare miejsce...
Kiwnęła pyskiem, na znak że mnie rozumie. Zresztą Rossa też nie wyglądała na szczególnie szczęśliwą tego dnia. Dalej szłyśmy w milczeniu, żadna z nas nie zamierzała przerwać tej ciszy. Szczerze mówiąc to wcale mi ona nie przeszkadzała. Wiatr wiejący miedzy drzewami, gdzieś płynął spokojnie strumyk, ja zamyślona i tylko w pewnym momencie jakieś zwierzę przebiegło przestraszone nie patrząc nawet czy to wilk czy tylko zwykły koń. Mówiąc prościej... kompletna, błoga cisza.
( Rossa?)
Od Rossy
C.D Pride
Spojrzałam na nią. Ja wiem, że wszystko się zmieniło a Tyrion zaczyna mnie unikać. Tylko w jaskini się spotkamy, ale nawet mnie nie przywita.
- Było dobrze, ale wszystko się rozwaliło. To może nie mieć już sensu. - powiedziałam.
Pride na mnie popatrzyła.
- Powinnaś myśleć o tym pozytywnie. - rzekła próbując się uśmiechnąć jak najlepiej.
Pokręciłam głową. Westchnęłam i spuściłam wzrok.
- Dobra zostawmy ten temat, to gdzie idziemy? - zapytałam.
< Pride?>
Spojrzałam na nią. Ja wiem, że wszystko się zmieniło a Tyrion zaczyna mnie unikać. Tylko w jaskini się spotkamy, ale nawet mnie nie przywita.
- Było dobrze, ale wszystko się rozwaliło. To może nie mieć już sensu. - powiedziałam.
Pride na mnie popatrzyła.
- Powinnaś myśleć o tym pozytywnie. - rzekła próbując się uśmiechnąć jak najlepiej.
Pokręciłam głową. Westchnęłam i spuściłam wzrok.
- Dobra zostawmy ten temat, to gdzie idziemy? - zapytałam.
< Pride?>
Od Rossy
C.D Qerida
Szliśmy kilka minut. A gdy doszliśmy, spojrzeliśmy na siebie. Uśmiechnęłam się do niego. Podeszłam do niego.
- Mam nadzieję, że uda Ci się wszystko przemyśleć. - powiedziałam z uśmiechem na pysku.
Qerido na mnie popatrzył na mnie. Pokiwał głową i spojrzał przed siebie. Wiedziałam, że powinien zostać sam i tak też zrobiłam. Odeszłam od niego, idą po wodzie rozmyślałam nad tym czy warto być z Tyrionem. No kocham go, ale mu już ten związek wisi. Widzimy się tylko w jaskini, nie rozmawiamy, jakby mnie unikał...
*
Nie wiem ile się zamyśliłam, ale w końcu wróciłam do Qerida. Ogier stał i patrzył przed siebie. Podeszłam do niego.
- Przepraszam musiałam coś przemyśleć... - powiedziałam spuszczając wzrok.
< Qerido?>
Szliśmy kilka minut. A gdy doszliśmy, spojrzeliśmy na siebie. Uśmiechnęłam się do niego. Podeszłam do niego.
- Mam nadzieję, że uda Ci się wszystko przemyśleć. - powiedziałam z uśmiechem na pysku.
Qerido na mnie popatrzył na mnie. Pokiwał głową i spojrzał przed siebie. Wiedziałam, że powinien zostać sam i tak też zrobiłam. Odeszłam od niego, idą po wodzie rozmyślałam nad tym czy warto być z Tyrionem. No kocham go, ale mu już ten związek wisi. Widzimy się tylko w jaskini, nie rozmawiamy, jakby mnie unikał...
*
Nie wiem ile się zamyśliłam, ale w końcu wróciłam do Qerida. Ogier stał i patrzył przed siebie. Podeszłam do niego.
- Przepraszam musiałam coś przemyśleć... - powiedziałam spuszczając wzrok.
< Qerido?>
środa, 5 listopada 2014
Od Qerida
CD Rossy
Westchnąłem głęboko, myśląc czy to się uda czy znowuż wyjdzie tak jak poprzednio. Potrzebowałem wiary w siebie. Byłem Rossie niezmiernie wdzięczny, że zgodziła mi się pomóc. Spojrzałem na swoje kopyta, które utkwiły w zimnej ziemi i kiwnąłem głową zdecydowanie, spowrotem kierując wzrok na klacz.
-Zaczynamy- odparłem, uśmiechając się lekko, by nabrać otuchy.
Dokładnie sam nie wiedziałem co zamierzam zrobić i spostrzegłem, że Rossa też do końca nie wie, ale grunt, że w ogóle coś robię. Uważam, że i tak już coś zrobiłem, że zacząłem. Pierwsze co to zrelaksować się i zapomnieć chociaż cząstkę cierpień, które przez ostatni czas przeżyłem.
-Powiedz mi gdzie najbardziej lubisz przebywać i gdzie zapominasz o wszystkim?- usłyszałem pytanie dobiegające z ust Rossy.
-Hmm...- zamyśliłem się. Miałem dużo miejsc, które lubiłem, ale było jedno, w którym uwielbiałem przebywać, lecz i to miejsce nie było idealnym na takie sprawy- Aleja Niebios, myślę, że tam najbardziej potrafię się zrelaksować- odparłem.
-Jak zwykle inny...- odpowiedziała Rossa, chichocząc pod nosem.
Pokręciłem głową, robiąc przy tym dziwaczną minę, której nawet nie mogę opisać i razem poszliśmy w stronę Alei Niebios.
Rossa?
Westchnąłem głęboko, myśląc czy to się uda czy znowuż wyjdzie tak jak poprzednio. Potrzebowałem wiary w siebie. Byłem Rossie niezmiernie wdzięczny, że zgodziła mi się pomóc. Spojrzałem na swoje kopyta, które utkwiły w zimnej ziemi i kiwnąłem głową zdecydowanie, spowrotem kierując wzrok na klacz.
-Zaczynamy- odparłem, uśmiechając się lekko, by nabrać otuchy.
Dokładnie sam nie wiedziałem co zamierzam zrobić i spostrzegłem, że Rossa też do końca nie wie, ale grunt, że w ogóle coś robię. Uważam, że i tak już coś zrobiłem, że zacząłem. Pierwsze co to zrelaksować się i zapomnieć chociaż cząstkę cierpień, które przez ostatni czas przeżyłem.
-Powiedz mi gdzie najbardziej lubisz przebywać i gdzie zapominasz o wszystkim?- usłyszałem pytanie dobiegające z ust Rossy.
-Hmm...- zamyśliłem się. Miałem dużo miejsc, które lubiłem, ale było jedno, w którym uwielbiałem przebywać, lecz i to miejsce nie było idealnym na takie sprawy- Aleja Niebios, myślę, że tam najbardziej potrafię się zrelaksować- odparłem.
-Jak zwykle inny...- odpowiedziała Rossa, chichocząc pod nosem.
Pokręciłem głową, robiąc przy tym dziwaczną minę, której nawet nie mogę opisać i razem poszliśmy w stronę Alei Niebios.
Rossa?
Od Pride
CD opowiadania Rossy
Westchnęłam ciężko. Dobrze znałam ten wyraz zamyślenia i niepokoju, sama kiedyś go przybierałam
- Twój partner zaczyna się od ciebie oddalać, a ty zaczynasz mieć wątpliwości, czy to był dobry pomysł, aby zostać jego partnerką? - spytałam, uśmiechając się smutno - Nie pytaj skąd wiem. Po prostu, przeczucie. I nie martw się. Wszystko się ułoży..., raczej - dodałam cicho, zagłębiając się we własne wspomnienia. Po chwili potrząsnęłam pyskiem i powróciłam do rzeczywistości. Zwiesiłam łeb do ziemi, jakbym była przygnieciona ciężarem wszystkich smutków i boleści
- Nie przejmuj się - uśmiechnęłam się do Rossy - Każdy musi przejść tak zwaną "próbę". Wiesz, tak dla zabawy - zaśmiałam się gorzko.
(Rossa?)
Westchnęłam ciężko. Dobrze znałam ten wyraz zamyślenia i niepokoju, sama kiedyś go przybierałam
- Twój partner zaczyna się od ciebie oddalać, a ty zaczynasz mieć wątpliwości, czy to był dobry pomysł, aby zostać jego partnerką? - spytałam, uśmiechając się smutno - Nie pytaj skąd wiem. Po prostu, przeczucie. I nie martw się. Wszystko się ułoży..., raczej - dodałam cicho, zagłębiając się we własne wspomnienia. Po chwili potrząsnęłam pyskiem i powróciłam do rzeczywistości. Zwiesiłam łeb do ziemi, jakbym była przygnieciona ciężarem wszystkich smutków i boleści
- Nie przejmuj się - uśmiechnęłam się do Rossy - Każdy musi przejść tak zwaną "próbę". Wiesz, tak dla zabawy - zaśmiałam się gorzko.
(Rossa?)
Od Rossy
C.D Qerida
Z uśmiechem na pysku szliśmy na spacer. Rozmawialiśmy o tym co się działo na początku dołączenia tutaj.
*
Chodziliśmy z 2 godziny. Rozmowa była przyjemna, jak dla mnie. Wieczór nadchodził wielkimi krokami, a gdy nadszedł ja i Qerido zatrzymaliśmy się przy jego jaskini.
- To zaczynamy? - zapytałam.
Ogier na mnie spojrzał. Wiedziałam że ma teraz ogromnego lenia, ale trzeba się ogarnąć i zacząć wszystko od początku.
< Qerido?>
Z uśmiechem na pysku szliśmy na spacer. Rozmawialiśmy o tym co się działo na początku dołączenia tutaj.
*
Chodziliśmy z 2 godziny. Rozmowa była przyjemna, jak dla mnie. Wieczór nadchodził wielkimi krokami, a gdy nadszedł ja i Qerido zatrzymaliśmy się przy jego jaskini.
- To zaczynamy? - zapytałam.
Ogier na mnie spojrzał. Wiedziałam że ma teraz ogromnego lenia, ale trzeba się ogarnąć i zacząć wszystko od początku.
< Qerido?>
wtorek, 4 listopada 2014
Od Qerida
CD Rossy
Zamyśliłem się, odwracając głowę w inną stronę. Szczerze mówiąc wziął mnie tzw. leń, ale w końcu trzeba się brać do pracy.
-Najlepiej od razu, ale z powodu tego, że miałem ogromny zastój... to przesunę to na wieczór. A teraz... Może na mały spacer? Co ty na to? No chyba, że masz inne sprawy- próbowałem się nie narzucać.
-Coś ty? Teraz to raczej mam mało spraw, jak sam widzisz..- podeszła bliżej- A na spacer się zgodzę- odparła, a na jej twarz wpłynął lekki uśmiech- Ale pod jednym warunkiem...
-Tak?- spojrzałem na nią, oczekując co powie.
-Że ten spacer nie będzie zwykłym spacerem. Jeśli chcesz abym ci pomogła... no wiesz o co mi chodzi- kontynuowała.
-Znasz mnie dosyć długo. Słowo ,,spacer" wypowiedziane przeze mnie ma wiele znaczeń- uśmiechnąłem się szeroko- A pamiętasz tamte czasy jeszcze w Stadzie Błękitnej Róży i początki w Mysterious Valley?- ruszyłem na razie stępem.
-Tak... dobre czasy, ale czy oby nie za wcześnie na wspomnienia babcine?- zaśmiała się cicho.
-No w moim przypadku oczywiście, że za wcześnie... nie wiem jak w twoim- dostałem mocnego kuksańca w bok.
-Ty uważaj, bo się jeszcze raz obrażę- zagroziła teatralnie.
-Dobrze pani psycholog- posłałem jej ciepły uśmiech, wystawiając głowę na listopadowy wiatr.
Rossa?
Zamyśliłem się, odwracając głowę w inną stronę. Szczerze mówiąc wziął mnie tzw. leń, ale w końcu trzeba się brać do pracy.
-Najlepiej od razu, ale z powodu tego, że miałem ogromny zastój... to przesunę to na wieczór. A teraz... Może na mały spacer? Co ty na to? No chyba, że masz inne sprawy- próbowałem się nie narzucać.
-Coś ty? Teraz to raczej mam mało spraw, jak sam widzisz..- podeszła bliżej- A na spacer się zgodzę- odparła, a na jej twarz wpłynął lekki uśmiech- Ale pod jednym warunkiem...
-Tak?- spojrzałem na nią, oczekując co powie.
-Że ten spacer nie będzie zwykłym spacerem. Jeśli chcesz abym ci pomogła... no wiesz o co mi chodzi- kontynuowała.
-Znasz mnie dosyć długo. Słowo ,,spacer" wypowiedziane przeze mnie ma wiele znaczeń- uśmiechnąłem się szeroko- A pamiętasz tamte czasy jeszcze w Stadzie Błękitnej Róży i początki w Mysterious Valley?- ruszyłem na razie stępem.
-Tak... dobre czasy, ale czy oby nie za wcześnie na wspomnienia babcine?- zaśmiała się cicho.
-No w moim przypadku oczywiście, że za wcześnie... nie wiem jak w twoim- dostałem mocnego kuksańca w bok.
-Ty uważaj, bo się jeszcze raz obrażę- zagroziła teatralnie.
-Dobrze pani psycholog- posłałem jej ciepły uśmiech, wystawiając głowę na listopadowy wiatr.
Rossa?
Od Rossy
C.D Qerida
Spojrzałam na ogiera. Nie wiedziałam co mam myśleć, a jeszcze zastanawiałam się nad tym czy mu pomóc. Byłam na niego zła, za to co ostatnio się stało, mianowicie chodzi o tam tą rozmowę, ale całe życie nie mogę być na niego zła. Westchnęłam. No i chyba mu pomogę. Przecież przyjaciół trzeba wspierać. Spojrzałam na Qerida.
- Pomogę Ci. - powiedziałam.
Podniósł wzrok i obrócił się w moją stronę. Uśmiechnął się do mnie.
- Dziękuję. - odparł.
Posłałam ogierowi uśmiech.
- Kiedy chcesz to zacząć? - zapytałam.
< Qerido?>
Spojrzałam na ogiera. Nie wiedziałam co mam myśleć, a jeszcze zastanawiałam się nad tym czy mu pomóc. Byłam na niego zła, za to co ostatnio się stało, mianowicie chodzi o tam tą rozmowę, ale całe życie nie mogę być na niego zła. Westchnęłam. No i chyba mu pomogę. Przecież przyjaciół trzeba wspierać. Spojrzałam na Qerida.
- Pomogę Ci. - powiedziałam.
Podniósł wzrok i obrócił się w moją stronę. Uśmiechnął się do mnie.
- Dziękuję. - odparł.
Posłałam ogierowi uśmiech.
- Kiedy chcesz to zacząć? - zapytałam.
< Qerido?>
Od Mystic`a
Otworzyłem zaspane oczy. Dopiero po chwili zorientowałem się, że to już prawie południe, a ja jak zwykle zaspałem. Słońce dawno dobijało się do mojej jaskini, lecz szczęściem czy nieszczęściem nie dotarło do mnie. O mało nie przewróciłem się o swoje nogi jak tylko zobaczyłem, że wszyscy już nie śpią. Jeśli w ogóle można nazwać trzy konie na krzyż wszystkimi. Wybiegłem z groty i pierwsze co pogalopowałem w stronę jakiegoś zbiornika wodnego, bo pewnie wyglądałem okropnie. Grzywa potargana, nogi całe w błocie(nawet sam nie wiem gdzie wczoraj łaziłem!), zaspane oczy, a sierść... nawet nie ma o czym gadać. Miałem zamiar wrzucić się do wody, jak do pralki, lecz gdy tylko moje kopyto dotknęło tafli, odskoczyłem jak poparzony.
-Zimna!- krzyknąłem na całe gardło, dopiero po chwili spostrzegając, że kilka koni patrzy na nie jak na wariata.
Uśmiechnąłem się niewinnie i spojrzałem spowrotem na jezioro. Tak czy siak będzie trzeba wejść do tej lodówy. Niechętnie, lecz przymusem ogarnąłem się.
-Noo... teraz z ciebie prawdziwy elegant- powiedziałem sam do siebie i uśmiechnąłem się.
Następnie ruszyłem coś przekąsić. Trawa o ej porze roku za smaczna to nie jest, ale mus to mus. Najlepsza na Mglistej Polanie. Tam spotkałem karą fryzyjkę, niechcący na nią wpadając.
-Przepraszam, dzisiaj jestem strasznie roztrzepany. Nic ci nie jest- pomogłem jej wstać.
-Nie...- odpowiedziała i wstała, otrzepując się z piachu.
-Nazywam się Mystic- ukłoniłem się lekko, uśmiechając się szarmancko.
Alesria von Meteorite? Dokończysz?
-Zimna!- krzyknąłem na całe gardło, dopiero po chwili spostrzegając, że kilka koni patrzy na nie jak na wariata.
Uśmiechnąłem się niewinnie i spojrzałem spowrotem na jezioro. Tak czy siak będzie trzeba wejść do tej lodówy. Niechętnie, lecz przymusem ogarnąłem się.
-Noo... teraz z ciebie prawdziwy elegant- powiedziałem sam do siebie i uśmiechnąłem się.
Następnie ruszyłem coś przekąsić. Trawa o ej porze roku za smaczna to nie jest, ale mus to mus. Najlepsza na Mglistej Polanie. Tam spotkałem karą fryzyjkę, niechcący na nią wpadając.
-Przepraszam, dzisiaj jestem strasznie roztrzepany. Nic ci nie jest- pomogłem jej wstać.
-Nie...- odpowiedziała i wstała, otrzepując się z piachu.
-Nazywam się Mystic- ukłoniłem się lekko, uśmiechając się szarmancko.
Alesria von Meteorite? Dokończysz?
Od Qerida
Nie pamiętam już kiedy wyszedłem pierwszy raz z jaskini i wziąłem głęboki oddech, próbując poczuć smak jesieni i falującego wiatru. Moje myśli kręciły się tylko i wyłącznie wokół tamtego życia. Postanowiłem już dawno, że nie zamknę się w sobie i, że wszystko będzie tak jak kiedyś. Tylko problemem było to, że nie umiałem się zabrać do roboty. Teraz musiałem się wziąć w garść i rozłożyć skrzydła. Pierwsze co to iść i przeprosić Rosse. Głupio mi było. Pogalopowałem do jej jaskini, lecz spotkałem ją dopiero przy Mglistej Polanie. Podszedłem odważnie jak źrebak.
-Hej- uśmiechnąłem się sam na jej widok.
Klacz podniosła głowę i spojrzała na mnie, przełykając ostatni kęs lekko wysuszonej trawy.
-Cześć... Co ty tu robisz?- spytała.
-Postanowiłem wyjść z jaskini, bo zachowuję się jak małe dziecko, które nie dostało jeść, a po drugie to... chciałbym cię przeprosić. Zachowałem się ostatnio jak totalny idiota, tamta rozmowa nie do końca nam wyszła. Powinienem tu teraz przyjść z kwiatami i podziękować ci, że próbowałaś mnie pocieszyć, ale z związku z tym, że mamy listopad... a kwiatów nie ma... to powiem tylko, że dziękuję. Mam nadzieje, że mnie zrozumiesz- przybrałem ton zbitego psa.
Klacz nie odpowiedziała. Patrzyła na mnie i przyglądała się uważnie.
-Wiesz...- zacząłem, idąc dalej i oglądając otoczenie- Nie łatwo było mi się pozbierać, ale nie można długo płakać nad rozlanym mlekiem, a zachowywałem się rzeczywiście idiotycznie. Chcę to teraz zmienić, lecz potrzebuję pomocy- spuściłem wzrok.
Rossa stała za mną. Nadal trwała cisza.
-...Jeśli oczywiście zechcesz mi pomóc- dodałem.
Nie liczyłem bardzo na to. Wiedziałem, że ostatnim czasem sporo się zmieniło. Szczególnie dużo w stadzie...
Rossa?
-Hej- uśmiechnąłem się sam na jej widok.
Klacz podniosła głowę i spojrzała na mnie, przełykając ostatni kęs lekko wysuszonej trawy.
-Cześć... Co ty tu robisz?- spytała.
-Postanowiłem wyjść z jaskini, bo zachowuję się jak małe dziecko, które nie dostało jeść, a po drugie to... chciałbym cię przeprosić. Zachowałem się ostatnio jak totalny idiota, tamta rozmowa nie do końca nam wyszła. Powinienem tu teraz przyjść z kwiatami i podziękować ci, że próbowałaś mnie pocieszyć, ale z związku z tym, że mamy listopad... a kwiatów nie ma... to powiem tylko, że dziękuję. Mam nadzieje, że mnie zrozumiesz- przybrałem ton zbitego psa.
Klacz nie odpowiedziała. Patrzyła na mnie i przyglądała się uważnie.
-Wiesz...- zacząłem, idąc dalej i oglądając otoczenie- Nie łatwo było mi się pozbierać, ale nie można długo płakać nad rozlanym mlekiem, a zachowywałem się rzeczywiście idiotycznie. Chcę to teraz zmienić, lecz potrzebuję pomocy- spuściłem wzrok.
Rossa stała za mną. Nadal trwała cisza.
-...Jeśli oczywiście zechcesz mi pomóc- dodałem.
Nie liczyłem bardzo na to. Wiedziałem, że ostatnim czasem sporo się zmieniło. Szczególnie dużo w stadzie...
Rossa?
Od Javier`a
CD Filjan
Klacz była pogrążona w myślach, a ja czułem jak powoli ze mnie ulatuje chęć rozmowy a wkracza nuda. Szczerze mówiąc sam nie wiedziałem co tu robię i dlaczego stoję tu jak słup soli nawet się nie ruszając tylko czekając nawet sam nie wiem na co.
-Będziesz teraz rozmyślać nad swoim życiem? Jak tak to ja idę- parsknąłem.
Klacz potrząsnęła głową i zamrugała oczami, budząc się. Patrzyła na mnie przez chwile, potem orientując się, że nadal stoi przede mną.
-Tak, nie... to znaczy... Przepraszam, za bardzo pochłonęły mnie myśli- zakłopotała się, lecz po chwili wróciła do siebie- Jeśli chcesz to idź...- znowu się zacięła- Czy my kiedyś się już spotkaliśmy- spytała po chwili.
Zaśmiałem się, próbując ściszyć ton, tak by jej w miarę nie obrazić. Co jej niby przyszło do głowy, dobrze pamiętam z jakimi końmi obcowałem i nawiązywałem jakikolwiek kontakt. Spojrzałem na nią, uśmiechając się nadal rozbawiony.
-Rozumiem, że to miało być pytanie retoryczne?
-Ależ ja nie widzę w tym nic śmiesznego- prychnęła.
-Raczej nie, nie spotkaliśmy się, ale co ci niby przyszło do głowy, co?- znowuż przybrałem wyraz opanowanego ogiera.
Filjan? Też nie mam weny...
Klacz była pogrążona w myślach, a ja czułem jak powoli ze mnie ulatuje chęć rozmowy a wkracza nuda. Szczerze mówiąc sam nie wiedziałem co tu robię i dlaczego stoję tu jak słup soli nawet się nie ruszając tylko czekając nawet sam nie wiem na co.
-Będziesz teraz rozmyślać nad swoim życiem? Jak tak to ja idę- parsknąłem.
Klacz potrząsnęła głową i zamrugała oczami, budząc się. Patrzyła na mnie przez chwile, potem orientując się, że nadal stoi przede mną.
-Tak, nie... to znaczy... Przepraszam, za bardzo pochłonęły mnie myśli- zakłopotała się, lecz po chwili wróciła do siebie- Jeśli chcesz to idź...- znowu się zacięła- Czy my kiedyś się już spotkaliśmy- spytała po chwili.
Zaśmiałem się, próbując ściszyć ton, tak by jej w miarę nie obrazić. Co jej niby przyszło do głowy, dobrze pamiętam z jakimi końmi obcowałem i nawiązywałem jakikolwiek kontakt. Spojrzałem na nią, uśmiechając się nadal rozbawiony.
-Rozumiem, że to miało być pytanie retoryczne?
-Ależ ja nie widzę w tym nic śmiesznego- prychnęła.
-Raczej nie, nie spotkaliśmy się, ale co ci niby przyszło do głowy, co?- znowuż przybrałem wyraz opanowanego ogiera.
Filjan? Też nie mam weny...
Od Filjan
CD opowiadania Javier'a
Javier, Javier, Javier... Dam sobie kopyto uciąć, że o nim gdzieś słyszałam, ale gdzie? Kompletnie sobie nie mogę sobie przypomnieć. No cóż... Może później sobie przypomnę, a teraz chyba wypadałoby kontynuować tą rozmowę o wszystkim i o niczym... No właśnie, ale od co by tu powiedzieć? Mimo, że chciałam skupić soją uwagę na tym, o czym będę zanudzać Javier'a, nie potrafiłam tego zrobić. Czemu? Odpowiedź była więcej niż oczywista, w mojej głowie został tylko jeden wyraz. Castiel... Nie, to już dawno za tobą, pamiętasz? To on Cię zostawił, nie masz prawa o nim myśleć. Kolejny się znalazł, który bawi się twoim życiem... - Takie słowa zawsze sobie wmawiałam odkąd odszedł. Nie potrafiłam i nie potrafię poradzić sobie z tą stratą. Ale Filjan! Javier właśnie stoi przed sobą, i choć nie jest idealnym towarzyszem rozmowy, to dało się z nim wytrzymać. Po chwili jednak, ogier przerwał moje rozmyślania mówiąc:
(Javier? Przedłużałam jak mogłam, kompletny brak weny...)
Javier, Javier, Javier... Dam sobie kopyto uciąć, że o nim gdzieś słyszałam, ale gdzie? Kompletnie sobie nie mogę sobie przypomnieć. No cóż... Może później sobie przypomnę, a teraz chyba wypadałoby kontynuować tą rozmowę o wszystkim i o niczym... No właśnie, ale od co by tu powiedzieć? Mimo, że chciałam skupić soją uwagę na tym, o czym będę zanudzać Javier'a, nie potrafiłam tego zrobić. Czemu? Odpowiedź była więcej niż oczywista, w mojej głowie został tylko jeden wyraz. Castiel... Nie, to już dawno za tobą, pamiętasz? To on Cię zostawił, nie masz prawa o nim myśleć. Kolejny się znalazł, który bawi się twoim życiem... - Takie słowa zawsze sobie wmawiałam odkąd odszedł. Nie potrafiłam i nie potrafię poradzić sobie z tą stratą. Ale Filjan! Javier właśnie stoi przed sobą, i choć nie jest idealnym towarzyszem rozmowy, to dało się z nim wytrzymać. Po chwili jednak, ogier przerwał moje rozmyślania mówiąc:
(Javier? Przedłużałam jak mogłam, kompletny brak weny...)
Od Rossy
CD Pride
Przytaknęłam głową. Ruszyłyśmy z miejsca.
***
Chodząc po terenach, rozmawiałyśmy ze sobą. Nikogo nie było. No cóż każdy siedział w swojej jaskini. Ciągle rozmyślałam o moim partnerze. Nie odzywa się do mnie. Wychodzi bez słowa, wraca jakoś w nocy... Może mu na mnie nie zależy? Może byłam naiwna że mnie kocha...
- Czy coś się dzieje? - zapytała klacz.
Popatrzyłam na nią.
- Nie nic się nie dzieje... - powiedziałam.
< Pride?>
Przytaknęłam głową. Ruszyłyśmy z miejsca.
***
Chodząc po terenach, rozmawiałyśmy ze sobą. Nikogo nie było. No cóż każdy siedział w swojej jaskini. Ciągle rozmyślałam o moim partnerze. Nie odzywa się do mnie. Wychodzi bez słowa, wraca jakoś w nocy... Może mu na mnie nie zależy? Może byłam naiwna że mnie kocha...
- Czy coś się dzieje? - zapytała klacz.
Popatrzyłam na nią.
- Nie nic się nie dzieje... - powiedziałam.
< Pride?>
Subskrybuj:
Posty (Atom)