CD H. Sharee
Zapewne w odpowiedzi uśmiechnąłbym się sarkastycznie, gdyby nie to, że już od jakiegoś czasu na moim pysku gościł grymas z cyklu "uprzejma kpina".
- Cóż, cięta riposta jest kusząca, ale trzeba wiedzieć, kiedy spoważnieć...
W odpowiedzi Sharee wyciągnęła się na skalnej półce i świdrując mnie oczami dała znak, abym kontynuował.
- A więc jestem Tayar. Podróżnik, choć chyba nie bardzo cię to interesuje.
Choć starała się to ukryć oboje wiedzieliśmy, że interesowało. Sharee wiedziała podejrzanie dużo o każdym koniu z tego stada. O mnie jedynie to, że mam dwóch braci.
- A nawiązując do wcześniejszego - owszem, moi bracia nie narzekają na towarzystwo klaczy, Ikalet zwłaszcza. To straszna pierdoła, ale los lubi takich jak on.
W oczach klaczy mignęło jakieś nowe odczucie. Miałem wrażenie, że w zupełności zgodzi się z moim ostatnim zdaniem.
Istotnie, z niewiadomych przyczyn los najbardziej upodobał sobie takie istoty, jak mój brat. Cała reszta stanowi chyba tylko pionki w grze, która jest dla niego źródłem rozrywki. Los lubi szydzić, wystawiać na próby, odbierać nadzieje i patrzeć na krzywdę bez mrugnięcia okiem.
Oczy Sharee wciąż starały się przebić mnie na wylot. Mimo, iż błyszczały ciekawością, mieniła się w nich złość, a także poszczególne odczucia, nie mogłem powiedzieć o nich nic więcej. W pewnym momencie natrafiłem na coś jakby blokadę, która nie dopuszczała nikogo obcego dalej. O ile kogoś w ogóle dopuszczała.
Ze mną również nie było łatwo. Dawno już nauczyłem się, jak maskować swoją osobowość, czego nie potrafią zrozumieć moi bracia. Nie zdają sobie nawet sprawy, jak łatwym celem są dla kogoś takiego jak Sharee...
< Sharee?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz