CD Tayar`a
Zmierzyłam ogiera przeszywającym wzrokiem, uważnie przyglądając się jemu. Oczy zabłysły mi niczym iskierki, a na pysku pojawił się tajemniczy uśmieszek. Moja złość ulotniła się w oka mgnieniu, pozostawiając tylko pewność siebie, dumę, arogancję i przede wszystkim tajemniczość.
Ogier był wysoki, co najmniej mojego wzrostu, gniada sierść błyszczała pod wpływem kropel deszczu i przypadkowych promieni, które z trudnością przedostawały się przez gęste gałęzie Bluszczolasu. Jego oczy były ciemne, nie mogłam dokładnie określić jakiego koloru, lecz czaiło się w nich coś co było mocno pociągające i ukryte głęboko w źrenicach. I w dodatku ten błysk...
Momentalnie zrobiło się duszno. Cień padł na las, który nawet pod wpływem wiatru się nie odezwał i nie drgnął. Nie ukrywam, że to i mogła być moja sprawka.
Ogier stał z dumnie wyprostowaną piersią, kopyta były od błota, ale i tak widocznie zadbane. Był czujny i uważny, gotowy na odparcie ataku, chociaż wiedział doskonale, że nie zrobię teraz żadnego niespodziewanego ruchu. Ja natomiast nadal stałam w cieniu i ciszy, opleciona tajemniczością wraz z wiatrem, jednak i tak było tu duszno i z trudem się oddychało.
Stanęłam wyprostowana tak samo jak on.
-Wybacz... to chyba już w moim przyzwyczajeniu- odpowiedziałam na jego ostatnie zdanie- Raczej nie podchodzę do kogoś i nie przedstawiam się przy pierwszej lepszej okazji- uśmiechnęłam się unikatowo.
-No tak... i to twój dowód...- stwierdził niżeli zapytał.
-Można by tak orzec- wychyliłam się bardziej z cienia- Kim tak ogólnie jesteś? Zazwyczaj dobrze znam każdego członka stada, nawet jeśli... do niego nie należę- uśmiechnęłam się złośliwie- Kojarzę cię wzrokiem jednak jakoś nigdy nie spotykałam... jesteś chyba jednym z trzech braci, którzy tu przyszli i dołączyli do Mysterious Valley. No, no... muszę ci powiedzieć, że twój braciszek to ma powodzenie- zaśmiałam się pod nosem i zniknęłam w cieniu- Chyba mnie nie znasz...- odezwałam się po chwili.
-Jakoś niezbyt obchodzi mnie twoja osoba- prychnął.
-To źle...- pokręciłam głową, udając zatroskanie- Chyba nie jesteś typem gentelmena...- przekręciłam głowę w bok- A więc przedstawię się jako pierwsza, choć wiec, że robię to niezwykle rzadko- podkreśliłam każde słowo mocnym tonem głosu- Sharee.... kiedyś morderca w stadzie, dziś tak zwany wyrzutek... od początku należąca i nie szczycąca się swoim stanowiskiem. A ty tajemniczy gościu w Bluszczolesie? Przedstawisz się czy raczej rzucisz kolejną ciętą ripostę w moją stronę?- zmieniłam się w drapieżnika, skacząc na skalną półkę obok i znów zmieniając się w klacz z świdrującym spojrzeniem.
Tayar?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz