CD od Amber
Po pożegnaniu z klaczą, pokłusowałem do swojej jaskini. Ułożyłem się do snu, a zasypiając, moje myśli cały czas krążyły przy Amber. Spało mi się całkiem fajnie
Późnym porankiem obudził mnie delikatny promień słońca, który wkradł się do mojej jaskini. Otworzyłem oczy i podniosłem się powoli. Leniwie podreptałem w stronę wyjścia i wciągnąłem w płuca świeże, rześkie powietrze, po czym ruszyłem w stronę Rajskiej Plaży. Po drodze spotkałem jakiegoś konia, więc postanowiłem zagadać. Poznałem jego imię - Green Day. Wydawał się całkiem miły. Po krótkiej, aczkolwiek sympatycznej pogawędce przybyliśmy oboje na plażę. Od razu pokłusowałem do wody w poszukiwaniu orzeźwienia, ponieważ zapowiadał się bardzo gorący dzień. Chwilę później wyszedłem jednak na ląd i zdałem sobie sprawę, że przecież się dzisiaj umówiłem z Amber. Pożegnałem się z Green Day'em i ruszyłem więc wolnym krokiem w umówione miejsce. Przemierzając tereny Stada, natknąłem się jednak na niezwykle piękną klacz, którą okazała się być Nevada. Nie wyglądała jednak na szczęśliwą. Nie mogąc znieść smutku na tak uroczej twarzyczce podszedłem do niej, pragnąc ją pocieszyć, zapominając całkowicie o spotkaniu, na które zmierzałem.
- Witam, me imię brzmi Spartan - przedstawiłem się, kłaniając się nisko. - Mógłbym poznać też Twoje?
<Nevada? Amber?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz