CD Qerida
-Foch?-odezwał się niepewnie po krótkiej chwili milczenia.
Wyglądał dość komicznie, nie mogąc się zdecydować, czy się uśmiechnąć, czy może brać nogi za pas i uciekać jak najdalej od rozwścieczonej nie na żarty klaczy.
Wbiłam w niego mordercze spojrzenie, ale nie odezwałam się ani słowem. Po chwili, jak to miałam w zwyczaju, dumnie uniosłam głowę i ogon i ruszyłam zgrabnym kłusem do swojej jaskini.
-Nevada!-zawołał, teraz już z wyraźnie brzmiącym śmiechem.
Nic sobie z tego nie robiłam i po dosłownie kilku sekundach znów byłam wewnątrz jaskini, po czym "zabarykadowałam" wejście swego rodzaju polem ochronnym z wiatru.
-Teraz sobie tam siedź!-fuknęłam.
Qerido?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz