Cały dzień miałem nieodparte wrażenie, że ktoś mnie śledzi. Wzdrygałem się za każdym razem, kiedy jakiś ptak wzleciał z najbliższego drzewa, nie mówiąc już o sarnach i zającach, które najwidoczniej wyczuwały, że coś jest na rzeczy, bo kręciły się po wszystkich terenach i zdawały się być poddenerwowane. Krążyłem od terenu do terenu, sprawdzając, czy wszystko jest jak należy, ominąłem tylko Willę Mrocznej Damy. Nie pora teraz na kłótnie, później rozmówię się z Midnight. Gdybym zrobił to teraz, zapewne nawrzeszczałaby na na mnie i odmówiła udziału w wojnie, a może i skończyłbym jak tamten ogier?... Dla niej więzy krwi nie istnieją. Z jej punktu widzenia jestem tylko obcym ogierem, którego nawet nie raczyła poprosić o dołączenie do stada. Po prostu tu przyszła, jest i już, a nikt jakoś specjalnie nie chciał jej wypominać, że nawet nie zapytała o zgodę.
Byłem właśnie na obrzeżach Jesiennej Ścieżki, kiedy poczułem tępy ból w okolicach kręgosłupa. Odwróciłem się i zobaczyłem rozwścieczonego konia, z pewnością nie będącego członkiem naszego stada... Co chwila stawał dęba i starał się mnie kopnąć. Pewnie by mu się to udało drugi raz, gdyby nie nieoczekiwana pomoc. Zza niewysokich, oblepionych pomarańczowymi liśćmi krzaków, nagle wyskoczył kasztanowaty ogier i rzucił się na walczącego ze mną wroga. Natychmiast go rozpoznałem, był to Arsen. We dwójkę daliśmy radę obcemu ogierowi. Chwilę walczył, jednak zaraz potem odpuścił i najzwyczajniej w świecie uciekł.
-No... To się nazywa wejście.-uśmiechnąłem się do Arsena, mając na myśli jego popisowy skok przez krzaczory i podjęcie walki z ogierem. -Dzięki za pomoc.
-Nie ma sprawy.-również się uśmiechnął.
-Co tu robisz?-spytałem. -No wiesz... Chodzenie samemu, zwłaszcza teraz raczej nie jest najlepszym pomysłem...
-Odezwał się ten, którego dopiero co musiałem ratować, bo wyszedł sam.-odparł kąśliwie, uśmiechając się jednak.
-W sumie masz rację... Dobra, zwracam honor.
Arsen?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz